Dawid Morell to firma sama w sobie. Uznany autor wielu książek znanych i lubianych, bla, bla, bla. Mnie tam nie wszystkie jego książki się podobają. Po świetnej trylogii Bractwo długo nie trafiłam na książkę tego autora do której nie mogłam się w ten czy w inny sposób przyczepić. Toteż za Fenomen brałam się ze sporą podejrzliwością i głównie dlatego, że wręczyła mi go przeurocza pani bibliotekarka, która zawsze stara się mieć dla mnie coś nowego. No więc sami widzicie kochani – nie wypadało się krzywić i wybrzydzać.
Tym razem autor zafundował nam skrzyżowanie science-fiction z thrillerem podlane a raczej uciapciane w psychologii. Szybka akcja, nie do końca dająca się przewidzieć ( no przynajmniej nie na wszystkich płaszczyznach) intryga, wytłumaczenie którego tak naprawdę nie ma, sprawiają, że książkę czyta się szybko i przyjemnie, a brak konieczności dokonywania przez czytelnika jakichkolwiek wyborów czy ocen moralnych, sprawia, że jest jeszcze łatwiej.
Brutalnie można powiedzieć – ot typowa książka dla amerykańskiego czytelnika. Polska wersja dorzuca do tego ładne językowo i stylistycznie tłumaczenie.
I co? Ano nic, przeczytać, pokiwać głową nad doskonałym warsztatem pisarskim i metodą „podaj dalej” posłać w lud. A w tym przypadku oddać co szybciej do biblioteki.