Obok takiej książki nie mogłam przejść obojętnie. Raz, z powodu tytułu, dwa z powodu uroczej okładki, na której jak widzicie panoszy się kot przez duże K. A jak jeszcze doczytałam się, że to komedia kryminalna, czyli coś w stylu nieodżałowanej „babci” Chmielewskiej… Łapki mi się po książkę wyciągnęły same. Czytaj dalej »