Jakoś nie zdarzyło mi się dotąd przeczytać żadnej powieści pana Eu Geniusza ( jak sam o sobie mawia) Dębskiego. A pisarz to płodny, w dodatku nasz rodak, więc jak mawiają niektórzy – “kochać nie musisz, ale chociaż spróbuj”. No to spróbowałam (choć gdzieś po głowie plątało mi się, że już kiedyś coś rzeczonego autora przeczytałam i z zachwytu mną nie miotnęło). Tu muszę się w pierś uderzyć, że do owego próbowania zabrałam się bez nijakiego “riserczu” – i okazało się, że trafiłam na… przedostatnią książkę z cyklu opowieści o przygodach prywatnego detektywa Owena Yatesa. Czytaj dalej »