Pierwsze kilkanaście zdań nie nastroiło mnie zbyt przyjaźnie do tej książki. Po prostu nie lubię takich bombastycznych, wysilonych opisów “okoliczności przyrody” w których jest i “krwawa pożoga” zachodzącego słońca i “niedosięgłe sklepienie” i “szkarłatny poblask w oczekiwaniu na martwotę nocy”. Odstawiłam picie, żeby nie parsknąć na bądź co bądź pożyczoną książkę i zmówiłam szybki paciorek do wszystkich świętych w nadziei, że jest tam jakiś dedykowany patron od cierpliwości i reszta świętego towarzystwa przekaże mu info o pilnej potrzebie wsparcia. Na całe szczęście dalej było znacznie lepiej, a im mniej się autor na Orzeszkową stylizował tym lepiej mu pisanie szło, choć dalej trafiały się kwiatki w rodzaju “rozrywkowego widowiska”. Czytaj dalej »