Pisanie o wydarzeniach historycznych nigdy łatwe nie jest. Trzeba bowiem dobrze wyważyć pomiędzy fantazją i literackim zacięciem, a prawdą obiektywną, zapisaną w dokumentach. Jeśli się tego nie umie powstają „historycznawe” koszmarki – książki będące historycznymi tylko z nazwy. Tim Severin twórca trylogii Wiking, której pierwszy tom właśnie przeczytałam, poradził sobie z tym zadaniem bardzo dobrze, a trzeba dodać, że miał je dodatkowo utrudnione faktem, że swoją opowieść oparł na islandzkich sagach. Czytaj dalej »