Nie wiem czy oglądacie serial kryminalny “Castle”, bo ja tak. Dokładniej, nie przerzucam tv na inny kanał jeśli na ekranie zobaczę charakterystyczną parę bohaterów i dość dobrze orientuję się w relacjach pomiędzy postaciami, ale nie rzucam wszystkiego tylko dlatego, że akurat jest pora na kolejny odcinek… Jednak pojawienie się w sprzedaży książki która “gra” w jednym z odcinków, z fotką grającego Castle’a aktora jako autora na tylnej okładce – spowodowała, że brwi uciekły mi prawie na potylicę, a ręce chciwie wyciągnęły się po książkę. Spodziewałam się gniota, ale zabieg marketingowy był tak cwany, że nie mogłam się oprzeć. No, a poza tym byłam ciekawa jak poradził sobie ghostwriter z przeniesieniem na karty książki postaci z serialu. Czytaj dalej »