„Setka” to zbiór stu felietonów, publikowanych wcześniej w dodatku do „Gazety Wyborczej” – gdzieś tak od roku 2012 do początku 2016. Sporą ich część czytałem zatem wcześniej, ale zestawienie ich razem w jakiś sposób daje nową jakość. Doraźny kontekst albo wyparowuje, albo nie jest ważny, widać natomiast lepiej szersze zjawiska i zachodzące zmiany . Varga w tych swoich krótkich tekstach penetruje obszar szeroko rozumianej kultury – to głównie literatura, ale też film, sztuki wizualne, teatr, ale także historia i życie społeczne. Ma wyraziste poglądy i prowadzi czytelnika w ich stronę, choć bez nachalności i emocjonalnych szantaży, dosyć otwarcie pisze o swoich literacko-filmowych sympatiach i antypatiach, o swoim rozumieniu sztuki ale też o hucpie, która sprzedaje się jako sztuka nowoczesna za atut uważając to, że jest kompletnie niezrozumiała i nie budzi żadnych emocji.
Kolejne felietony układają się w opowieść o kraju, w którym dzieje się coś złego. Niby wszystko OK, niby gospodarka hula, ale w ludziach narastają złe emocje. I w którymś momencie osiąga to masę krytyczną – już nie trzeba się kryć z pewnymi poglądami, już można w przestrzeni publicznej nie kłopotać się przestrzeganiem jakichś tam przebrzmiałych zasad, już można – a nawet należy – równać nie w górę, tylko w dół, bo „ciemny lud to kupi”. Skuteczność staje się bożyszczem, buractwo standardem, disco-polo horyzontem aspiracji kulturowych. A ludzie kultury? Coś tam robią, nawet ważne i wartościowe rzeczy, rywalizują ze sobą jak zwykle, ustalają jakieś tam hierarchie, a różne mądre gremia przyznają coraz to nowe nagrody – ale w tym wszystkim nie widzą, że nadchodzi coś, co zakwestionuje ich wszystkich.
A wszystko to podane specyficznym językiem Krzysztof Vargi, który potrafi być liryczny, ale też małpio złośliwy – jak w tekście, w którym zarzuca Nergalowi „pewną pochopność” z tym jego darciem Biblii, bo przecież jako szanujący się satanista powinien ją jednak przeczytać… Zresztą dostaje się równo wszystkim: pisarzom, filmowcom, plastykom, ale też biskupom, politykom, celebrytom.
Dobrze się to czyta, przypominają się sprawy i emocje sprzed paru lat, ale też można sobie uświadomić „co było dalej” i jakie to ma znaczenie dzisiaj – czasem żadne, a czasem ogromne.
Trzeba czasem spojrzeć za siebie, to czasem śmieszne, czasem bolesne, czasem nawet groźne – ale ważne. Jeżeli więc lubicie takie urywki z niedawnej przeszłości zatrzymane jak w kropli bursztynu – polecam.