Przeczytałam tom drugi Czasu żelaza. Ajaj. To bolało. To naprawdę bolało. Bardzo się cieszę, że nie kupiłam od razu trzech tomów bo chyba ze złości zjadłabym własną skarpetkę. Uwierzcie, że można było zdecydowanie lepiej wydać te pieniądze. Bo drugi tom nie tylko powiela błędy tomu pierwszego ale jeszcze dokłada co nieco od siebie.Co prawda, autora widać coś ruszyło, “postarał się postarać” i poczytał cośkolwiek o wojnach Juliusza Cezara oraz sposobach walki rzymskiego wojska. Tak więc tym razem przynajmniej nie zgrzytamy zębami czytając jakieś piramidalne bzdury na temat rzymskich metod prowadzenia walki. Teraz dla odmiany tam gdzie są opisy rzymskiej techniki wojskowej przysypiamy, bowiem mam nieodparte wrażenie, że autor streścił to co znalazł w Wikipedii. Jest to zatem poprawny merytorycznie i śmiertelnie nudny kawałek lektury. Tyle dobrego, że ludzie, którzy nie interesują się historią wojskowości rzymskiej nie nabiorą dziwnych przekonań o tejże. Za to cała reszta znowu przyprawia o mdłości. Watson nie byłby sobą gdyby nie namieszał. Juliusz Cezar… to bardziej Julek niż Cezar, do tego solidnie stuknięty i pod wpływem złego druida…. Watson po prostu znowu sięgnął po swoją ulubioną postać czyli sadystycznego druida i czarną magię. I powołał do życia legion nadludzi noszących pełne zbroje prawie że płytowe….. No jakbym widziała co gorsze produkcje fantasy. Naprawdę serial Conan Barbarzyńca jest przy tym szczytem wyrafinowania i wyobraźni jak również prezentuje niezrównaną logikę. Ale ostatecznie i nieodwołalnie wymiękłam dopiero w momencie kiedy autor zafundował nam postacie w których bez większego problemu można dopatrzeć się Asterixa i Obeliksa, z jednej panienki zrobił druidkę wampirzycę, a wszystko razem podlał sosem romantycznym z gatunku “w tem jest problem i ambaras aby dwoje chciało na raz”. Jeśli jeszcze Wam powiem, że duża grupa bohaterów najwyraźniej pozostawiła rozumek w szatni…. A dokładniej – część bohaterów pozostawia rozum w szatni okazjonalnie, część wyraźnie nie ma czego pozostawiać.
Podsumowując: pisać każdy może trochę leeeepiej lub trochę gorzej, ale nie o to chodzi jak co komu wychodzi….
Gniot numer dwa na liście gniotów wszechczasów.