Pekin. Zatłoczony, brudny, zakorkowany. Pełen staruszków, karierowiczów i imigrantów z biednych prowincji. W tej mieszance wybuchowej Mei stara się prowadzić agencje detektywistyczną. O dziwo klientów ma sporo mimo że jest kobietą i mimo że bycie prywatnym detektywem w kulturze, w której wszystko opiera się na guanxi – siatce kontaktów i znajomości nie jest zajęciem prostym. Nie mówiąc już o tym, że w Chinach jest też zajęciem średnio legalnym.
Pewnego dnia przyjaciel matki zleca Mei znalezienie oka jadeitu – przedmiotu z dynastii Han, który zaginął podczas rewolucji kulturalnej. Dziewczyna rozpoczyna śledztwo i jednocześnie stara się sobie radzić z problemami rodzinnymi – nowobogacką młodszą siostrą i matką nie akceptującą stylu życia starszej córki.
Oko jadeitu to mieszanka powieści obyczajowej, psychologicznej i kryminału. Jak wiadomo mieszanie gatunków jest zajęciem dość karkołomnym i wychodzi tylko najlepszym. Pani Wei Liang wyszło, mówiąc delikatnie, średnio.
Warstwa kryminalna bardzo szybko zostaje zepchnięta na drugi, a nawet trzeci plan. Wątek poszukiwania antyku został wykorzystany tylko do rozkręcenia fabuły i wraca tylko wtedy, kiedy trzeba popchnąć ją do przodu, poza tym rozmywa się w perypetiach rodzinnych. Chociaż może to i lepiej, biorąc pod uwagę, że był mało interesujący, ledwo naszkicowany, pozbawiony napięcia i akcji.
Warstwa obyczajowo-psychologiczna wypada w porównaniu z kryminalną zdecydowanie lepiej. Przy tym lepiej jeszcze nie znaczy, że dobrze. Historia rodziny Wang kryje co prawda więcej tajemnic niż wątek kryminalny i jest ciekawsza, jednak jest przedstawiona z perspektywy Mei – postaci jednowymiarowej i nudnej. Niby mamy okazje obserwować jak Chińczycy o różnych charakterach radzą sobie z teraźniejszością i wspomnieniami rewolucji Mao, ale przez większość książki miałam wrażenie, że postacie były stworzone, żeby pokazać konkretne postawy przez co wydają się być strasznie sztuczne.
Zamiast cieszyć się egzotyczną tematyką i scenerią czytelnik ziewa i liczy, że coś się wreszcie zacznie dziać. Urwane wątki gubią się gdzieś w pekińskim tłoku, a główna historia ciągnie się jak flaki z olejem.
Kolejny „światowy bestseler”, któremu daleko do dobrej książki.
Może sinolodzy będą w stanie przez to przebrnąć, ale nawet im Oka jadeitu nie polecam.
Chała.