Czyli druga część poradnika dla smoków. I jedynej książki dla dzieci zrecenzowanej wcześniej na blogu.
Tym razem zrzędliwa panna Drake wysyła swojego pupila – Winnie – do Akademii Spriggs, czyli szkoły dla dzieci w różnym stopniu magicznych, zaczynając od zwykłych ludzi a kończąc na potomkach dżinów. Winnie tym razem musi poradzić sobie nie tylko z nową szkołą, ale też z zakusami swojego… dziadka.
Akademia, mimo oczywistych skojarzeń, całe szczęście w żadnym stopniu nie przypomina Hogwartu. I nie jest też jedyną pobudzającą wyobraźnię magiczną atrakcją powieści.
Podobnie jak pierwszy tom, ten również jest okraszony sympatycznymi ilustracjami, które dodają całości uroku. Ale i tym razem najważniejsza jest treść, która jest przede wszystkim inteligentną, nienachalną współczesną baśnią. I mimo całej baśniowości i magii, relacje międzyludzkie są tu bardzo prawdziwe. Może dlatego tym razem lekko zazgrzytało mi zakończenie, które dorosłemu może być trochę trudno przełknąć.
Poza ilustratorką, kolorytu dodała też tłumaczka… która krakowskim zwyczajem pozawieszała na drzewku bańki, czyli bombki na choince. Parę innych charakterystycznych dla krakusów zwrotów też da się w książce znaleźć. I dobrze. Niech dzieciaki wiedzą, że w innych regionach czasem mówi się trochę inaczej.
Bardzo sympatyczna książeczka, przy której dorośli też będą się dobrze bawić.