Ziemiański Andrzej – Pomnik Cesarzowej Achai. Tom 4

pomnik-cesarzowej-achai-tom-4

Trudno jest recenzować kolejne tomy, bo i od poprzedniego tomu zacząć trudno (bo a nuż ktoś jeszcze nie czytał) i poznęcać się nad fabułą trudno (bo spoilery zdarzają się częściej niż wypadki przy pracy) i powtarzać tego, co napisało się o poprzednich tomach nie wypada.
Tym razem jest z jeden strony łatwiej – znaczy odpada problem z fabułą, bo najzwyczajniej w świecie jej nie ma – przez 600 stron bohaterowie łażą, trochę bez ładu i składu, i gadają. Jakiekolwiek informacje nie wnoszą nic istotnego i równie dobrze mogłoby ich nie być. Na dodatek standardowo pojawiają się nowe wątki a stare nijak nie chcą się ze sobą łączyć. Powiedziałabym, że tom czwarty cierpi na syndrom drugiego tomu, ale tutaj jest to choroba bardzo zaraźliwa – rozniosła się z tomu drugiego na trzeci i czwarty, a podejrzewam, że piąty też będzie zarażony.
Z drugiej strony – bardzo bym nie chciała powtarzać tego, co już napisałam o poprzednich tomach, ale najzwyczajniej w świecie się nie da. I konstrukcja i bohaterowie i wszystkie mankamenty powieści są dokładnie takie same jak w poprzednich dwóch tomach. Równie dobrze mogłabym zrobić copy-paste poprzedniej recenzji i też by się zgadzało. Postaram się zatem nie rozwodzić: mamy sporą ilość nowych wątków, jednak żaden ze starych się nie kończy a nowe nie popychają fabuły do przodu. Stare pozostają nie zamknięte, bądź zgubiły się gdzieś po drodze, a nowe zostają szybko odstawione na boczny tor i zastąpione jeszcze nowszymi. Nowi bohaterowie też nie za bardzo działają na fabułę i są jacyś tacy… nijacy. Za to dużo gadają. Wszyscy dużo gadają i niewiele robią niestety. Cała akcja, jakiekolwiek wyjaśnienia i zwroty akcji są skondensowane na ostatnich 100 stronach, co jest mało prawdopodobne, irytujące i przez to całość sprawia wrażenie ulepionej na siłę – przez 600 stron nic a przez ostatnie sto wszystko gna do przodu, jakby się paliwa rakietowego nażłopało. Tym razem w jednym z wątków pojawiają się jakieś odnośniki do pierwszej trylogii i na chwilę wraca znany klimat, ale jest tego niewiele i nawet zbytnio nie cieszy czytelnika zmęczonego dialogami, monologami i monologami wewnętrznymi.
Całe szczęście nawet mimo przegadania czyta się to błyskawicznie; styl jest lekki, przystępny i wciąga, niestety treść nadal jest trochę o …niczym.
Mam dziwne wrażenie, że jakby przeskoczyć z drugiego (albo nawet pierwszego) tomu do piątego byłaby to niewielka strata…
Pomnik Cesarzowej pewnie doczytam, ale raczej z sentymentu do Achai i ciekawości czy gdzieś, kiedyś, coś się zacznie w tej serii dziać.
Omijać z daleka, szkoda miejsca na półce, bo wszystkie tomy to cegły solidne. 

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *