Pierwsze wydanie Zapachu Szkła, sprzed ponad 10 lat zajmowało jedno z honorowych miejsc na moich półkach. Jednak książka niestety nie wróciła od jednego z pożyczających i przez długi czas czekałam na nowe wydanie. W końcu się doczekałam.
Zapach szkła to zbiór zawierający chyba największą ilość nagradzanych i nominowanych opowiadań polskiego autora (4 Sfinksy, 2 Zajdle, Nautilus, Puchar Bachusa, o nominacjach nie wspominając). Gatunkowo tworzy mieszankę wybuchową – współczesna sensacja z elementami SF, SF połączone ze świadomymi snami, urban fantasy, kosmiczne SF, coś w rodzaju cybernetycznej dystopii i postapokaliptyczny steampunk. Wspólnym mianownikiem dla większości opowiadań jest Wrocław, pełen tajemnic, poniemieckiej architektury, fortów i miejsc, które tworzą świetne tło dla opowiadań. Miasto, które jest bohaterem w równym stopniu co ludzie. Wyjątki są dwa: Czasy które nadejdą (które mogłyby się dziać gdziekolwiek) i Lodowa opowieść (gdzie autor stworzył ciekawy świat, który by się dobrze nadawał na lokalizację powieści).
We wrocławskich opowiadaniach bohaterami są twardzi faceci – miłośnicy broni i pięknych kobiet, często świetni wojskowi, różniący się między sobą głównie imionami. Ot tacy trochę bohaterowie filmów z Seagalem, gdzie liczy się akcja a nie to czy bohater w czasie wolnym od prania przeciwników po pyskach czyta poezję czy książkę telefoniczną. Wszyscy klną, traktują kobiety przedmiotowo (one facetów też, jeśli jest taka okazja) i zawsze mają przy sobie jakąś broń.
Tu liczy się fabuła, a właściwie wyjściowy pomysł na świat – Poznań jest portem, większość świata pustynią, a we Wrocławiu służą najemnicy wszelkich narodowości i bronią Autobahn nach Poznań, czemu nie? W końcu to postapo by Ziemiański. Wojsko polskie walczy przeciw amerykańskim marines w Wietnamie, absurdalne? Tylko na pierwszy rzut oka i wierzcie mi – to jeden z normalniejszych pomysłów w Bombie Heisenberga.
Lekki język wciąga i sprawia, że całość czyta się błyskawicznie, pomysły zaskakują i wywołują refleksję, mimo że są mocno rozrywkowe, a do książki chce się wracać. I to nie raz.
Jest to też jedna z niewielu książek, które przetrwały moją próbę czasu i po dziesięciu latach i dziesiątkach przeczytanych książek nadal robią duże i jak najbardziej pozytywne wrażenie.
Zapach szkła pewnie nie wszystkim się spodoba – prości bohaterowie, dużo przekleństw i typ tzw. „męskiej literatury” nie każdemu przypadną do gustu, ale warto przynajmniej spróbować.
Polecam zdecydowanie, ale… w innym wydaniu. To wkurzyło mnie niepomiernie – okładka tragicznej jakości, przycięta tak, że wychodzą spod niej kartki, folia z okładki zaczęła się odklejać po pierwszym czytaniu – mimo naprawdę ostrożnego obchodzenia się z książką i nieprzewożenia jej w środkach publicznego transportu. Na dodatek ktoś zmienił jedną dosyć istotną rzecz w Autobahn nach Poznań produkując dosyć solidną rabatkę pełną kwiatków.