Wilczy miot jest książka wyjątkową z kilku powodów. Po pierwsze – wilkołaki są w niej niesztampowo opisane. Po drugie, rzecz dzieje się na ziemiach Prusów w czasach moszczenia się na nich rycerzy zakonu krzyżackiego. Po trzecie – choć autor nie jest Polakiem ( tu akurat nie jestem pewna do końca bo nazwisko ma swojsko brzmiące), to działania zakonu opisuje w sposób poprawny z punktu widzenia naszej historii. A po czwarte, książek mieszających historię średniowiecznej Polski z fantasy jest naprawdę niezbyt wiele. Przynajmniej mnie się kojarzą tylko dwie: Korona śniegu i krwi Elżbiety Cherezińskiej oraz Psalmodia Michała Krzywickiego. ( Czasy szlacheckie są pod tym względem bardziej kochane przez pisarzy.) W pierwszej chwili wydawać się może, że mamy tu książkę z modnego gatunku “paranormal fantasy”. Krzyżacka ekspedycja w lasach na południu Europy zostaje zdziesiątkowana przez tajemniczą nadludzko silną i samoleczącą się istotę. Istota w końcu ginie, a ostatni ocalały krzyżak znajduje w gnieździe jej miot. I postanawia wytresować podobnie jak tresuje się psy – na bezwzględne, ślepo posłuszne narzędzia. Książka zaczyna się w momencie, kiedy jedno z tych “narzędzi” zbuntuje się i ucieknie, pozostawiając za sobą jatkę. Tyle możecie przeczytać na tylnej okładce, więc nikt się nie przyczepi, że spojleruję. Choć pierwsze sceny wydają się być nieco chaotyczne i jak gdyby oderwane od siebie książka jest spójną, dobrze pomyślaną całością. Postacie nakreślone są bardzo wyraziście i prawdziwie, wręcz zachęcają do polubienia lub… znielubienia. Ale jeśli myślicie, że podział dobry – zły jest równie jasny, to jesteście w błędzie. Andrew S. Swann nie stawia ani prostych diagnoz, ani nie daje prostych odpowiedzi. Wręcz przeciwnie, zaczyna mnożyć odwieczne pytania – o irracjonalny lęk przed obcymi, lub tymi którzy wyglądają inaczej, o dwoistość ludzkiej natury, o siłę dobra i siłę przebaczenia. O to kiedy stajemy się człowiekiem. Wilkołak sportretowany przez autora nie jest w żadnym momencie zwierzęciem, jak usiłują nam wmówić czasem twórcy “paranormal fantasy”. Ma, podobnie jak każdy z nas, wolną wolę i wybór – co w sobie dopuści do głosu. I to najważniejsze przesłanie tej książki.
Dobre