Na początek pozwólcie, że zacytuję tekst z okładki: “Historia matki Ryszarda Lwie Serce, Eleonory Akwitańskiej, która odmieniła dzieje średniowiecznej Europy”. Ta, akurat! Nie pierwszy to raz, kiedy treść książki ma się nijak do tego, co wydawca zamieścił na okładce, ale bodaj pierwszy, ( przynajmniej w mojej czytelniczej karierze) kiedy się aż tak przeraźliwie z prawdziwą zawartością książki “rozjechał”. Co prawda Eleonora Akwitańska w powieści występuje, ale…Ale wcale nie jako postać pierwszoplanowa. Główną bohaterką i narratorką jest tajemnicza dwórka, którą Eleonorze przysłała ( czy raczej nasłała) Matylda Andegaweńska, matka późniejszego męża Akwitanki. Owa tajemnicza służka, Loana de Grimwald jest potomkinią Merlina, służką Avalonu, czarownicą, zielarką, wieszczką, dyplomatką i licho wie czym jeszcze. I to ona, ze swojej perspektywy opowiada nam o życiu na dworze Eleonory Akwitańskiej. O romansach, intrygach, miłości i nienawiści. O niedobranym małżeństwie Ludwika z Eleonorą zaaranżowanym przez duchowieństwo i templariuszy oraz Stefana z Blois. Sama Loana choć w kółko opowiada o swojej misji i o tym, że nie wolno jej angażować się w związek wikła się w związek z przystojnym i czułym trubadurem. Autorka traktuje temat wybitnie swobodnie i miesza postacie oraz wydarzenia historyczne z wymyślonymi przez siebie. Koronnym przykładem jest chociażby rzekomy tajny pakt pomiędzy Wilhelmem X a Gotfrydem Andegaweńskim o małżeństwie pomiędzy Henrykiem A Eleonorą. Tymczasem pakt był, ba był nawet tajny, tyle że pomiędzy Wilhelmem a Ludwikiem Grubym królem Francji. Mireille Calmel nie stroni również w swojej opowieści od wydarzeń magicznych, posiłkując się nimi tam, gdzie po ludzku historia Loany powinna się dość gwałtownie zakończyć. Dlatego właśnie dodałam tę pozycję również do kategorii “fantasy”. Moim zdaniem pasuje tam nawet bardziej niż do kategorii “historyczna” Do zarzutów dorzucić trzeba jeszcze i to, że książka opowiada wyłącznie o francuskim epizodzie życia Eleonory. Tymczasem losy tej postaci po rozwodzie z Ludwikiem francuskim nie straciły nic ze swojej bujnej barwności, a Eleonora jeszcze długo wpływała na losy Europy mieszając się do polityki wszędzie tam gdzie tylko było to możliwe.
Na plus książce i jej autorce trzeba zaliczyć wartką akcję, zgrabne mieszanie wątkami, ładne opisy średniowiecznej Europy i Konstantynopola, zgrabnie prowadzone intrygi, żywe postacie, zgrabne dialogi. Książkę czyta się bardzo dobrze, choć bez wielkich emocji. Ale jeśli naprawdę chcecie poznać dzieje Eleonory Akwitańskiej, to od tej pozycji trzymajcie się jak najdalej.