Do wydawanych drukiem fanfików będących dodatkami do dobrze sprzedających się serii żywię mieszane uczucia. Z jednej strony autor i jego koledzy piszą sobie ff i wydają to drukiem, z drugiej strony opowiadania są bardzo często dobre i faktycznie rozbudowują dane uniwersum. Niestety czasem rozbudowa kończy się na produkcji kolejnych spin offów za czym zdecydowanie nie przepadam.
Zbiory fanfiction z universum Honor Harrington akurat lubię i z nich pochodzi część moich ulubionych wydarzeń i scen z honorverse. Oczywiście nie wszystkie opowiadania były równie dobre i ciekawe, ale średni poziom każdego ze zbiorów był przynajmniej dobry, tym bardziej, że w każdym palce maczał też twórca Honor. Ale w końcu, jak twierdzi nieubłagana statystyka, musiało się to kiedyś zmienić. Piąty tom był najgorszy jak do tej pory, ale szósty przebija go bez trudu. Niestety, nie jest to powrót na dodatnią stronę skali.
Mamy w sumie pięć opowiadań, przy tym aż dwa napisane przez Webera, ale po kolei…
Zgodnie z zasadami Gannon jest historią o początkach dalekich podróży międzygwiezdnych, opowieścią mocno polityczną z minimalną ilością akcji, która nie jest zła, ale też niewiele wnosi do świata Honor i w sumie mogłaby się dziać w dowolnym innym SF.
Do broni Zahna dziejące się w początkach królestwa Manticore to skrzyżowanie W służbie miecza z wczesną karierą Honor. Poza wprowadzeniem głównego bohatera, który jest stylizowany na męską wersję admirał Harrington, nie wnosi nic odkrywczego ani ciekawego. Jest to też niestety przygotowanie do kolejnego spin offu…
Piękna i bestia Webera, czyli opowiadanie, które przed przeczytaniem zbioru uznałam za najważniejsze w tym tomie, to historia rodziców Honor. Z pozostałych książek wiemy, że poznali się na studiach, na rodzimej planecie Allison, ale nic poza tym. Jak fanką romansów nie jestem, tak nie mogłam się doczekać – Alfred i Allison są jednymi z moich ulubionych postaci. Po przeczytaniu dochodzę jednak do wniosku, że jest to opowiadanie, które pogrąża całą książkę. Czemu? Fabuła ledwo się klei. Polityka sprawia, że chcemy złapać się za głowę, a Alfred i Allison przejawiają zdolności, których śladu nie znajdziemy w pozostałych… (ponad) 20 tomach! Na dodatek zamiast sensownego uczucia mamy instant love godne opek popełnianych w sieci przez małolaty płci obojga. I to coś popełnił Weber osobiście? Serio?
Jakby tego było mało potem mamy Idealny plan, czyli historię spotkania Honor i Nimitza. Historię, która im bardziej stara się nie być Piękną przyjaźnią popełnioną przez Webera parę lat wcześniej, tym bardziej podobieństwa wyłażą na wierzch.
Obowiązkowa służba wojskowa Presby nie jest zła, ale jest w niej niewiele Graysona i honorverse jako takiego i równie dobrze, podobnie jak pierwsze opowiadanie, mogłaby się dziać gdziekolwiek.
W sumie… trzy opowiadania, które nie są złe, ale w sumie nie wnoszą niczego nowego i dwa, które bardzo ważne momenty w historii całego uniwersum opisują tak, że ręce opadają aż do piwnicy. I to na dodatek są opowiadania napisane przez twórcę całej serii.
Zdecydowanie jest to najgorszy tom opowiadań, jeśli nie najgorsza książka z całej serii.
Fani i tak pewnie kupią, ale jak ktoś się może obejść bez zbioru opowiadań, to Początki zdecydowanie odradzam.
Gniot.