Japonia, jak wiadomo, z Europą na niewiele wspólnego – język, kultura, kuchnia, z którymi trudno znaleźć wspólne punkty. To może słodycze chociaż? Też nie, bo w końcu w Japonii słodycze mogą być… słone.
Historia słodyczy, klasyfikacja, popularne składniki i to, jak to wszystko się ma do słodyczy europejskich – jednym słowem wszystko co porządna monografia powinna zawierać. Jako bonus na końcu książki jest kilka przepisów, które bez większych problemów da się wypróbować w domowej kuchni.
Autorka pisać umie, o czym można się już było przekonać, więc większość książki czyta się lekko i przyjemnie. Historia słodyczy i ich miejsca w kulturze jest wciągającą opowieścią. Jednak dosyć mocno zgrzytają fragmenty, gdzie pojęcia japońskie, np. nazwy roślin, są tłumaczone na… łacinę, bo polskich nazw nie posiadają a zdjęć nie ma. Albo kiedy autorka w ramach przykładu wylicza słodycze, które dopiero zostaną opisane w późniejszych fragmentach. Jednak takich momentów jest dosłownie kilka i ze względu na całą resztę książki można na nie przymknąć oko.
Całość jest podana w pięknym wydaniu – porządny papier, przejrzysty układ i dużo dobrych zdjęć (o dziwo większość open source), które ilustrują odpowiednie fragmenty. Podziwianie cukierniczych dzieł sztuki zajmuje prawie tyle czasu co czytanie. Książka zdecydowania nie dla osobników będących na diecie.
Polecam fanom Japonii i historii kuchni.