Jaye Wells – Mag w czerni (dwugłos)

mag-w-czerni

Blogaska o Sabinie Kane ciąg dalszy. W poprzednim tomie bohaterka dowiaduje się, że ma siostrę bliźniaczkę, wychowywaną przez magów. Skoro do domu nie za bardzo może wrócić to jedzie ją poznać.
Zabójczyni ląduje w obcym mieście i już na wstępie dzięki swojej arogancji pakuje się w kłopoty – siebie i cały konwent magów przy okazji też. Potem jest już tylko większy bajzel.
Za drugi tom zabrałam się wychodząc z założenia, że w sumie gorzej już być nie możne. Otóż może. Sabina ma poznać siostrę – rozmawia z nią może 3 razy, ma się uczyć magii – o czym autorka przypomina sobie w połowie tomu. Demon z kolei zaczyna uczestniczyć w demonim Fight Clubie, co nijak nie łączy się z resztą fabuły, ale to można by jeszcze wybaczyć, jakby walki nie były opisane tak koszmarnie statycznie. Żadne z niedomówień z poprzedniego tomu nie zostało wyjaśnione, za to pojawiło się kilka nowych. W Rudowłosej fabuła była schematyczna i przewidywalna, tu nie ma jej wcale. Zamiast tego są pourywane fragmenty różnych wątków, które nijak nie chcą się skleić ze sobą, porządnie rozwinąć ani zakończyć. Finał jest równie mało dynamiczny co w części pierwszej i mimo cliff hangera, nie zamierzam się zabierać za tom trzeci.
Gniot do potęgi.

———————————————————————————————————————————By Atisza——

No cóż nie da się ukryć, że tytuł jakoś niezbyt zachęcał do lektury.  Głownie dlatego, ze jest nieco zbyt jak na mój gust łopatologiczny. Czerń noszą wampiry, magowie zadowalają się “zwykłymi” kolorami. A mag w czerni to niemal  równie “intrygujące” jak morderca w bieli. Albo coś do tego zbliżonego.

Wracając zaś do samej fabuły – pod koniec poprzedniego tomu Opowieści o Sabinie Kane  nasza bohaterka dowiedziała się, że ma siostrę blizniaczkę… z którą rozdzielono ją natychmiast po porodzie. ( Mamusia porodu nie przeżyła, a tatusia ubito wcześniej). Wampiry i magowie  zrobili machniom , każda rasa wzięła po jednym dziecku i umówili się, że rzeczone bachorki będą żyły w błogiej nieświadomości owego faktu po kres swoich dni. Jednym słowem zaleciało Gwiezdnymi Wojnami..

Tak więc w tomie drugim mamy spotkanie obu siostrzyczek i opis życia społecznego magów, z dodatkiem intrygi. Spotkanie jest drętwe i sztuczne, postać siostry – maga papierowa. Najwyraźniej autorce  nie starczyło warsztatu, aby stworzyć wyrazistą postać w sytuacji kiedy nie ma do dyspozycji narracji wewnętrznej  postaci.  Intryga… no bogowie, czy można nazwać intrygą coś co średnio spostrzegawczy czytelnik rozgryza od połowy książki, a ten sprytniejszy niemal od razu? Co gorsza autorka zaczyna podsuwać czytelnikowi pomysły od których logika podskakuje i ucieka do najciemniejszego kąta. No, bo jak potraktować stwierdzenie, że o ile Sabina ma włosy rude z czarnymi pasemkami ( widomy znak złego prowadzenia mamusi) – jak to wampir domieszką krwi Hekate,  to już jej siostra bliźniaczka ma włosy czarne z rudawymi pasemkami ( widomy znak złego prowadzenia tatusia?!) jak na maga z domieszką wampirzej krwi przystało.  Nie ma co, babunie zabierając świeżo narodzone panienki wykazały się najwyraźniej nie lada umiejętnościami, żeby tak bez pudła wybrać akurat te bliźniaczkę, która miała więcej cech danej rasy! Tylko na jakiej podstawie to zrobiły? (Przypominam, że takie świeżo wyklute dzieci zazwyczaj są łyse jak kolano a i kolor oczu im się zmienia dopiero potem). Na niucha dzieciątka rozpoznały? Ze niby jedna bardziej sandałowcem, a druga miedzią zalatywała? No nie wiem, przekonana nie jestem, a i sam pomysł, że panienki są tak jakoś udatnie podzielone zupełnie do mnie nie przemawia. Tak czy inaczej drugi tom przygód  Sabiny Kane rozczarował mnie jeszcze bardziej niż pierwszy . Przeczytałam, wzruszyłam ramionami i  odłożyłam na półkę. Nie wiem czy zdecyduję się na tom trzeci kiedy już Rebis go wyda. Chyba jednak szkoda mi będzie na niego kasy.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *