(3,5 / 5)
Po serii depresyjnych książek o rynku pracy zabrałam się za ostatnią czekającą w kolejce – tą najlepiej ocenianą.
I wyjątkowo zgadzam się z internetami – biorąc pod uwagę Nie hańbi, Zawód, Sprzątaczkę i Urobionych. Biorąc poprawkę na to, że Sprzątaczka jest z ciut innej bajki i na to, że do popadnięcia w lekką depresję wystarczy jedna z wymienionych lektur, więc w sumie polecić starczy jedną, zdecydowanie polecam Urobionych.
Po pierwsze, jest z całego zestawu zdecydowanie najlepsza pod względem literackim. Po drugie, autor wybrał do reportażu bardzo różnych bohaterów i najbardziej różnorodne sytuacje. I nie dobrał ich pod względem chęci zszokowania czytelnika, roszczeniowości czy nieprzystosowania bohaterów (jak Zawód). Jest to raczej zestaw bardzo standardowych, niestety, przypadków. Czasem wynikających z braku wyboru, a czasem ze złych decyzji nie powodowanych przez głupotę. I przez tę typowość przypadków dostajemy zestaw everymanów, a przez to sytuacja na rynku pracy robi się jeszcze trudniejsza do zniesienia.
Autor stara się też analizować pewne zjawiska i robi to pełniej i ciekawiej niż jego koledzy po fachu, jednak nadal nie są to wnioski zbyt zaskakujące. No chyba, że ktoś jeszcze nie przeżył zderzenia z rynkiem pracy.
Książka została wydana parę lat temu i trochę się zdezaktualizowała, jednak większość sytuacji i wniosków jest nadal aktualna. I nadal warto po Urobionych sięgnąć.