(1,5 / 5)
Po przeczytaniu O kobiecie pracującej tego samego autora spodziewałam się historii o trudnościach na rynku pracy, ale okraszonych jakimś komentarzem czy analizą. Niestety, podobnie jak bohaterów książki, spotkał mnie, cóż… zawód.
Dostajemy zbiór historii, które już gdzieś kiedyś były, które można było usłyszeć i zobaczyć wśród znajomych lub znajomych znajomych. Nie ma w nich nic odkrywczego.
Kiepsko płatna praca w gastro po skończeniu kierunku średnio atrakcyjnego na rynku pracy.
Marzenia o pracy w korpo i zderzenie z rzeczywistością Mordoru.
Nabranie się na piramidę marketingową. Ech… też się zdarza, ale… cóż, ja to pozostawię bez komentarza. Podobnie jak autor.
Narzekanie na trudy freeleancerstwa. I to wcale nie na brak klientów.
Emigracja z konieczności.
I nic z tego nie wynika. Nie ma analizy rynku. Refleksji nad systemem edukacji i tym jak bardzo (nie) przygotowuje on do przyszłej pracy. Ba, nie ma nawet analizy w skali mikro, która by pokazywała jak bardzo typowa (bądź nie) jest sytuacja bohaterów i na przykład ilu kulturoznawców pracuje w gastro. A ilu, jakimś cudem, w zawodzie. Kiedy wysłanie „kilkudziesięciu CV, może nawet stu” to faktycznie wyjątek, a nie norma.
Jest za to stwierdzenie, że dobrze płatną pracę dostaje się po znajomości. Hasła typu: “za wpis do CV nie da się kupić butów na zimę”. I tym podobne komunały.
Są dwa rozdziały, które wyrywają się z tego schematu – najlepszy w całej książce, mówiący coś nowego i pokazujący inny punkt widzenia o informatyczce z zespołem Aspergera. I drugi – o dziewczynie, która postanowiła zająć się najstarszym zawodem świata.
Czyta się lekko i przyjemnie, nawet styl chwilami wpadający w lekko kolokwialny wpis na Facebooku okraszony analnymi dowcipami zbytnio nie przeszkadza. Za to przeszkadza to, że wszyscy bohaterowie mówią tak samo, mają taki sam styl, używają takiego samego słownictwa. Co już jest trochę podejrzane. Bo albo autor przepuścił ich przez filtr osoby własnej, co trochę mija się z celem, albo sam stworzył ich historie opierając się w mniejszym lub większym stopniu na cudzych opowieściach.
Trochę o rynku pracy, trochę o wymaganiach względem rzeczywistości, niestety bez komentarza ani wniosków. Łatwo i szybko się czyta, ale w sumie… nie ma po co.