(3,5 / 5)Jestem zdeklarowaną kociarą, więc dla mnie taki tytuł zabrzmiał jak czysta herezja. Ba, bluźnierstwo zgoła! Kto śmiał postawić takie pytanie?! Co ma przeciw kotom?! A może nie o koty tu wcale chodzi? Musiałam się po prostu dowiedzieć. Biorąc się za czytanie miałam wręcz nadzieję, że książka będzie kiepska i będę mogła się na niej wyżyć z czystym sumieniem. No cóż. Wyżyć się nie mogę. Ale na kolana też mnie nie rzuciło.A gdyby tak… to klasyczna opowieść o końcu świata. Nie jakimś wielkim, kosmicznym, albo co najmniej ogólnoludzkim. To opowieść o końcu świata pojedynczego człowieka. Najzwyklejszego zjadacza chleba, nudnego faceta. Tak naprawdę w miejsce bohatera można wstawić bardzo wielu naszych znajomych. Pójdźmy o krok dalej. W miejsce bohatera można wstawić każdego z nas. Ciebie, mnie, twoją koleżankę, kolegę, brata, siostrę. Dokładnie każdego. Bo każdemu z nas może się przytrafić taka sytuacja. Taka diagnoza. Każdemu może się zawalić na głowę świat.
Co wtedy zrobić? Nasz bohater staje właśnie przed taką decyzją – co zrobić, kiedy wiesz, że umrzesz. Umrzesz nie w jakiejś nieokreślonej przyszłości, ale za dzień, dwa dni, tydzień. Zrobić listę 10 rzeczy które chcesz zrobić przed śmiercią? Gładzić dalej swojego kota i robić to najlepiej jak się umie? Jakiś inny pomysł? Nasz bohater staje przed takim właśnie dylematem.
I wtedy… Naszego bohatera odwiedza diabeł. I jak to diabeł ma kuszącą propozycję – dodatkowy dzień z życia za jedną zbędną rzecz. Kuszące, prawda? I takie proste! Ileż to zbędnych rzeczy znamy/mamy! Ale diabeł nomen/omen tkwi w szczegółach. Bo to nie my wybieramy co jest zbędne. Tylko.. on. I może się okazać, że choć zyskamy kolejny dzień życia, to stracimy coś istotnego. I ten dzień nie przyda się nam na nic. Ta cieniutka książka to tak naprawdę moralitet. Niesamowicie trudna w odbiorze pozycja. Irytuje nas postaciami – heheszkowatym diabłem, dupiatym głównym bohaterem. Męczą filozoficzne rozważania podlane sosem beznadziei i wspomnianej dupiatości. Męczy wędrówka przez życie bohatera, wspominanie związku, filmu. Podświadome zastępowanie jego wyborów swoimi. A na koniec pozostaje najprostsza odpowiedź.
Jaka? A przeczytajcie.
Co, tylko ja mam się męczyć? Idę pogładzić moją kotkę. Bo jej nie oddałabym. Ani za dzień, ani za miesiąc, ani za rok życia.