(3,5 / 5)Autor jest bardzo znanym historykiem – ale nie tylko. Tak naprawdę jest specjalistą od strategii wojny na morzu, byłym oficerem amerykańskiej floty, wykładowcą w akademii tejże floty. A że do tego historyk – to bardzo logiczne, w końcu strategii morskiej uczy się na przykładach, poczynając od bitwy Greków z Persami pod Salaminą…. Głównym jednak polem badawczym Autora były dzieje floty amerykańskiej
podczas II wojny światowej. To z kolei oznacza, że trzeba też badać dzieje innych flot, bo w końcu wszystkie zdarzenia nawet w najdalszych zakątkach świata wpływały na siebie nawzajem a dla oficera floty morze jest drogą i teatrem działań floty jednocześnie.Wynikiem tych wieloletnich badań i ogromnej wiedzy Autora jest właśnie „II wojna światowa na morzu” – duża synteza działań morskich podczas wojennych lat, od strzałów pancernika Schlezwig- Holstein na Westerplatte aż do podpisania przez Japonię kapitulacji na pokładzie pancernika
Missouri, zakotwiczonego w Zatoce Tokijskiej. Jest to bardzo obszerna praca – bite 750 stron plus 150 stron przypisów. Założenie jest takie, że Autor opisuje wydarzenia mniej więcej chronologicznie, zatem „skacze” po różnych, często bardzo odległych od siebie miejscach. Uważam zresztą, że takie podejście jest dużą wartością, bo uzmysławia, jak dużo działo się jednocześnie, a z drugiej strony – jak często poszczególne okręty były
przemieszczane i służyły na różnych wodach (dotyczy to zwłaszcza amerykańskich i brytyjskich, ale też niemieckich i francuskich). Widać też, jak zmieniała się taktyka walki, ale też strategia: na początku wojny rozstrzygały wielkie działa pancerników, ale im dalej, tym większa rola lotniskowców i pod koniec wojny o wszystkim decydowały już samoloty pokładowe a pancerniki stały się przerośniętą platformą dla artylerii przeciwlotniczej osłaniającej zespół uderzeniowy. A kto tego nie rozumiał, to skończył jak niemiecki pancernik Bismarck – ścigało go kilkadziesiąt brytyjskich okrętów (w tym polski Piorun), a rozstrzygnęła jedna torpeda zrzucona z przedpotopowego dwupłatowca Swordfish, która
zablokowała mu ster…
Oczywiście synteza ma to do siebie, że nie jest zbyt szczegółowa – mogłoby być więcej o walkach na Pacyfiku, działaniach U-bootów na Atlantyku i wodach arktycznych czy o bitwach z włoską flotą na Morzu Śródziemnym Tylko wtedy dzieło byłoby chyba 3 razy tak grube jak w chwili obecnej a już liczy sobie bagatela prawie 900 stron. Najważniejsze, że decydujące wydarzenia Autor pokazuje w ich wzajemnych powiązaniach i uwarunkowaniach. Na pewno nie jest to pozycja do przeczytania jednym tchem – ale zawsze można czytać po rozdziale (ja tak zrobiłem). Jeżeli więc interesuje Was, jak to było na wielkich wodach w czasie II wojny – przeczytajcie.