(1,5 / 5)
Luizjana i Nowy Orlean zawsze kojarzyły mi się jako najbarwniejsza część Stanów Zjednoczonych. Francuska architektura, ciekawe jedzenie i pogrzeb jako okazja do tańca. A do tego łowcy i hodowcy krokodyli, voodoo i historia niewolnictwa, ale też walki o wolność.
Znajdziemy w Gumbo kilka ciekawych informacji – historię Akadiany i wyjaśnienie czemu Nowy Orlean tak bardzo różni się od reszty USA. Sporo fragmentów o kuchni i kilka barwnych postaci prosto z amerykańskiego reality tv (dosłownie). Cała reszta to zbiór nazwisk, dat i streszczeń historycznych, które kojarzyły mi się z nudnym podręcznikiem, bo w taki sposób zostały podane.
Dużo tu było (zdecydowanie za dużo) wstępów historycznych do wszystkiego, podanych w sposób wyjątkowo ciężkostrawny, a mało klimatu i współczesności.
Męczyłam i wynudziłam się przy niezbyt grubej książce i brnęłam przez tekst jakiś tydzień (a to niecałe 300 stron jest), żeby dotrzeć do informacji, które mnie interesowały. Gdyby nie one, szybko przestałabym czytać. Styl autora też był dla mnie mocno niestrawny – złośliwe komentarze, brak dystansu, ale też brak emocji, które by oddawały klimat miejsca. Znam parę lepiej napisanych, bardziej barwnych blogów podróżniczych, które nie tylko zachęcają do wyprawy w dane miejsce, ale też opisują klimat miejsca i ciekawostki, które można tam znaleźć i które dzięki temu bardziej pasowałyby do reportażu. Z Luizjańskiego gumbo dowiedziałam się bardziej co mogłabym zastać na miejscu w czasach Martina Luthera Kinga.
Nie polecam.