Rowling J. K. – Ikabog

2 out of 5 stars (2 / 5)
Miała być bajka dla dzieci, ale zamiast do baśni trafiłam do powtórki z historii. Niekompetentny władca, przekupiona i/ lub zastraszona straż, wykorzystywanie obywateli, terror, donosy, tortury i trup padający gęsto… Ja się nie znam, ale raczej bym dzieciom tego nie czytała…przynajmniej nie tym młodszym.
Trup, należałoby dodać, nie ściele się pod koniec historii – kiedy bohaterowie mają po naście lat, ale od samego początku. Atmosfera w królestwie przypomina trochę klimatem stalinowską Rosję w wersji pseudo-średniowiecznej, a trochę Francję tuż przed rewolucją. Jedynym elementem fantastycznym, czy też bajkowym (ekonomii tego świata nie wliczam, bo to bajka miała być) jest tytułowy Ikabog, który jest też katalizatorem całego fabularnego zamieszania. Cała reszta jest mroczna, polityczna i dość… niestrawna.
I to nie tylko dlatego, że jest mało bajkowa. Dłużyzny opisowe, które niczemu nie służą i rozwleczone fragmenty. Całe (akurat mocno bajkowe) światotworzenie, które jest trochę zbyt infantylne dla dorosłego, ale dzieciakom może się spodobać, jest w sumie później niewykorzystane. Bohaterowie pozytywni są ledwo zarysowani i w sumie mało sympatyczni, a ci mniej pozytywni są sztampowi do bólu. Ikabog jest nie tylko pretekstem (co było początkowo fajnym pomysłem), ale sam też jest mocno pretekstowy – samo istnienie czy nieistnienie potwora jest potraktowane per noga i nikt się nim nie interesuje do tego stopnia, że mogłoby go w fabule nie być. Mimo że wszystko toczy się wokół niego, to w końcu kiedy wyjaśnia się całe zamieszanie początkowa idea po prostu się rozmywa. Nie ma ostatecznie żadnego wniosku, morału, refleksji, niczego. I w sumie to był mój największy problem. Bo w końcu baśnie braci Grimm też były krwawe, bohaterowie nie muszą być sympatyczni, nawet jeśli należą do kategorii „ci dobrzy”, a niewykorzystanie świata można zrzucić na konwencję bajki. Ale brak jakiejkolwiek refleksji, nawet połowy myśli bohaterów dotyczącej głównego elementu fabuły, zamieszania wokół tego elementu czy wniosków po punkcie kulminacyjnym jest nie tylko trudne do przełknięcia, ale też mocno wbrew konwencji baśni.
Męcząca to była lektura i w sumie nic z niej nie wynika. Jedynym plusem jest to, że autorka udostępniła tekst za darmo w czasie pandemii.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *