(1,5 / 5) Po lekturze pierwszego tomu Królestwa nikczemnych stwierdziłam, że nie ma siły, dodaję kolejna kategorię do listy czyli Romantasy. Książek do których pasuje to określenie jest na tyle dużo, że nie da się już funkcjonować bez takiej właśnie kategorii. Zatem… Tadam. Oto pierwsze oficjalnie recenzowane romantasy.Skoro fantasy, to w powieści spotkacie w ilościach niemalże hurtowych demony, książęta piekieł, czarownice, wiedźmy oraz zaklęte artefakty. A skoro romans to już wiecie – on, ten zły musi być piekielnie przystojny i diabelnie pociągający. A ona, wiedźma, sprawi, że on się w niej zakocha. Jeśli nie w tym to w kolejnym tomie, bo to już też wiecie – nastała moda na wielotomowość. I również tradycyjnie, ona tego zakochania nie zauważy. Bo romansu musi starczyć na 3 tomy…
Jeśli chodzi o intrygę to jest tak zawiła i skomplikowana, że się w niej kilka razy pogubiłam, i sama już nie wiem, czy to ja tak nieuważnie czytałam, czy to autorka tak namieszała, że bez notatek się nie da. Chwilami miałam niestety wrażenie, że intryga była jednak nieprzemyślana do końca i autorka wplatała w fabułę to co jej akurat do głowy wpadło, średnio się przy tym przejmując czy da się to jakoś uzasadnić czy nie. W ostateczności przecież pozostaje magia którą da się wytłumaczyć wszystko, prawda? Albo cudowny zbieg okoliczności.
Akcja nie rwie do przodu. Nawet w momentach wielkiego napięcia grzęźnie w wielomówstwie autorki. Większość scen jest zwyczajnie przegadana. Dodatkowo autorka lubuje się w powtórzeniach oraz wydaje się znajdywać osobliwą przyjemność w opisywaniu strojów. Czasem jest to tylko nudne, czasem wręcz komiczne – np. gdy zjawia się ten zły numer któryś tam, bohaterce grozi śmiertelne niebezpieczeństwo, ale jakoś znajduje w sobie dość hartu ducha aby opisać jaki garniak i z jakim wzorkiem ma na sobie kolejny wredniak.
Bohaterka… ojej. Mamy portret przemądrzałej panienki wyśmiewającej się z przesądów babki, nie słuchającej nikogo i pakującej się w najbardziej niebezpieczne sytuacje bo tak. Tym co ją napędza jest wściekłość i furia. Postawiła sobie za cel wykrycie i ukaranie tego kto zabił jej bliźniaczkę i idzie do celu dosłownie po trupach, nie zwracając uwagi na nic. Cierpi całe otoczenie – babka, rodzice, najbliższa przyjaciółka, ale Emilii to nie przeszkadza. Pakuje się coraz głębiej w grę ze złymi mocami. Cel uświęca środki? A jakże. Mimo wysiłków autorki nie jest to postać którą czytelnik może polubić. Pozostałe postacie, nawet Pan Gniewu są jednostronne i papierowe.
Przeczytałam sporo pochlebnych recenzji, ale mnie jakoś Królestwo Nikczemnych nie zainteresowało. Po kolejne tomy na pewno nie sięgnę. Zupełnie nie jestem zainteresowana tym co nawywija panna i czy wreszcie padną sobie w objęcia z księciem piekieł.