
(3,5 / 5)
Duńska kuchnia nie interesuje mnie aż tak bardzo, ale znając poprzednie książki autorki liczyłam na ciekawą lekturę. I w sumie się nie zawiodłam.
Zacznę trochę od końca, czyli od wydania. Tak jak inne tomy serii tradycji kulinarnych jest to jedna z porządniej wydanych książek, z jakimi miałam do czynienia w ostatnich latach. Dobrze sformatowana, zero literówek, porządny papier i ładne zdjęcia. W sumie jedyne do czego można się przyczepić, to zdjęcia, które chwilami ani z Danią, ani z jedzeniem nie mają wiele wspólnego.
Tradycje kulinarne Danii są zdecydowanie mniej szczegółowe niż Japońskie słodycze, ale tego można się spodziewać już patrząc na objętość książek. I oczywiście na tematykę – Dania jest zdecydowanie bardziej ogólna. Niestety jest też mniej usystematyzowana, co w sumie jest główną wadą Tradycji.
Mam wrażenie, że autorka miała jakąś ideę w łączeniu tematów i w przechodzeniu między nimi, jednak ta idea zdecydowanie do mnie nie dotarła. Cały czas towarzyszyło mi wrażenie chaosu i losowego skakania po wątkach – tu baśnie i legendy związane z jedzeniem, tu z kwiatami jabłoni, tam współczesne kanapki, gdzie indziej historie o soli.
Całość jest ciekawa i dostarcza sporo informacji, jeśli ktoś jest tematyką zainteresowany. Jednak tym razem zabrakło mi wyraźnej struktury i/albo wyraźnego oddzielenia tematów, albo trochę innych przejść między nimi. Cały czas miałam wrażenie tematycznego chaosu, przez co czytało mi się tę wersję Tradycji trochę gorzej niż inne książki autorki.