Waleczne Serce większości z nas kojarzy się z … Melem Gibsonem. Któż nie pamięta wymalowanego na niebiesko Mela z rozwianą grzywą wznoszącego dziki okrzyk i prowadzącego swoich ludzi do boju. Czytelnicy pierwszej wydanej po polsku biografii Williama Wallace przekonują się szybko, że obraz ten o tyleż jest piękny co całkowicie nieprawdziwy. Jeśli ktoś zada sobie trud przebicia się przez książkę Andrew Fishera szybko zorientuje się, że Waleczne serce, choć niewątpliwie obdarzony charyzmą, wzbudzający uznanie swoją nieustępliwością i wytrwałością oraz zaskakujący militarnym geniuszem był poza tym typowym przedstawicielem swoich czasów. Młodszy syn szkockiego możnowładcy, kształcony na duchownego, był porywczy i brutalny jak czasy w których przyszło mu żyć. W czasie swojej kampanii przeciwko anglikom grabił, mordował i bezlitośnie wycinał przeciwników. To właśnie wieść o jego bezwzględności powodowała, że przynajmniej kilka garnizonów angielskich wolało opuścić miasta i wycofać się do Anglii. Nie był też mężem stanu jak starają się go przedstawić piewcy jego życia. Owszem, był wyjątkowo słowny i nieustępliwy jeśli chodzi o to w co wierzył. W czasach gdy ludzie dookoła zmieniali barwy jak przysłowiowe chorągiewki na wietrze on trwał niezmiennie przy osobie którą uznał za władcę. Opracowanie z którym przyszło mi się zmierzyć nie należy do najłatwiejszych lektur. Ponieważ nie ma zbyt wielu materiałów dokumentujących życie Williama Wallace’a (ba, wciąż trwają spory gdzie i kiedy się urodził – więc uwaga, nie bierzecie tego co jest w Wikipedii za pewnik ) więc trudno się dziwić, że większą część książki zajmują tak naprawdę spekulacje o tym skąd się wziął Wallace i co mogło spowodować podjęcie takiej lub innej decyzji przez bohatera oraz rozważania na temat zachowania jego sprzymierzeńców i oponentów. W efekcie jesteśmy zasypywani ilością nazwisk, nazw i faktów, które dla zwyczajnego zjadacza chleba są kompletnie obce i trzeba się nieźle “wyciągnąć z butów”, żeby za autorem nadążyć. Domyślam się, że podobnie mógłby się czuć Anglik lub Szkot potraktowany historią Polski szlacheckiej, z jej skomplikowanym systemem prawnym, zależnościami granicznymi i licznymi rodami szlacheckimi. Pomimo jednak trudności jakie sprawiła mi lektura ( nie ukrywam, że w pewnym momencie poszukałam sobie mapy Szkocji z tamtego okresu a także z kartką i długopisem w ręku spisywałam kto z kim, przeciw komu, a także kto komu był kim. Bez tego zapewne pogubiłabym się całkiem). Podobnie jak autorowi – tak i mnie spokoju nie daje jedno pytanie. Czy rzeczywiście William Braveheart Wallace był militarnym geniuszem z urodzenia? Czy też może za jego wojskowymi osiągnięciami nie kryje się jakaś postać, ukryta tak dokładnie, że nawet w pieśniach i legendach nie pozostał po niej najmniejszy ślad. Nie ukrywam, że sporym zaskoczeniem była dla mnie informacja, że to postać Wallace’a była pierwowzorem legendarnego Robin Hooda. Fakt, szeryf William Heselrig, sprawujący władzę w Lanark, zabił Marion Braidfute z Lamington, młodą żonę Wallace’a, a ponadto ten ostatni w początkowym okresie swego życia określany był mianem człowieka z łukiem i kołczanem.
Książka niewątpliwie ciekawa, ale wymagająca czasu i cierpliwości. Dla pasjonatów zagadnienia.