(2,5 / 5)
Sześć pisarek, sześć opowiadań, sześć różnych światów i różnych gatunków. Oficjalnie feministycznie, kobieco i dla nastolatek.
Kobieco – ze względu na autorki i fakt, że głównymi bohaterkami są dziewczyny. Ale nie tylko dla dziewczyn, bo tematy są uniwersalne.
Miła już byłam Anny Cieplak otwiera zbiór i… skutecznie do niego zniechęca. Historia harcerki, która uświadamia sobie, że związek w którym jest jest niezbyt zdrowy, to najdłuższe opowiadanie, najbardziej dydaktyczne i moralizatorskie. Obyczajowe i realistyczne, skupiające się na ważnym temacie, którego większość autorów książek dla młodzieży unika jak ognia. Za podjęcie tematu należałyby się brawa, ale łopatologiczność dominuje nad tekstem, który jest zdecydowanie za długi jak na treść, którą ma przekazać.
Silna Natalii Fiedorczuk to, wbrew pozorom, chyba najbardziej mroczny i przygnębiający tekst. Niby tylko wycinek ze szkolnej rzeczywistości dziewczyny – trochę niepokornej i niepasującej do schematu – i jej brata z zespołem Aspergera. Ale nie ma tu ani grama lukru i ani grama nadziei. Za to jest o tym, że czasem nie można zrobić nic innego tylko zacisnąć zęby i dotrwać do końca. O tym, że relikty systemu trzymają się mocno i o tym, że często obrywa się niewłaściwej osobie. Tekst jest napisany młodzieżowym językiem, co początkowo drażniło, a odbiór będzie mocno zależał od tego, po której stronie systemu edukacji znalazł się kiedyś czytelnik. Ale nie zmienia to faktu, że jest ponuro, szaro ..ujowo, a rzeczywistość skrzeczy. Głośno.
Duch w szafie Anety Jadowskiej to zdecydowanie najlepsze opowiadanie ze zbioru. Jest to, co prawda, historia poboczna ze świata Thornu, ale autorka wyjaśnia tyle ile trzeba, żeby czytelnik niekojarzący uniwersum się nie zgubił, a taki, który zna bohaterów, nie umarł z nudów. Dostajemy historię Wiktorii, młodej szamanki, która musi ratować i wspierać Ziemka – swojego najlepszego kumpla. I to nie tylko dlatego, że ten musi „wyjść z szafy”. Przyznaję, że coraz bardziej lubię twórczość Jadowskiej, zwłaszcza krótkie formy wychodzą jej świetnie, chociaż sama autorka twierdzi, że nie umie w opowiadania. Tym razem wyszło idealnie. Mimo niewielkiej liczby stron jesteśmy w stanie nie tylko poznać, ale też polubić bohaterów i przejąć się ich losem. Jest ważny temat (a nawet kilka), jest trudna tematyka, ale pokazana subtelnie i z wyczuciem – autorka wspomina, sugeruje, buduje atmosferę zamiast dawać czytelnikowi przez łeb dosłownym opisem. Co nie tylko pasuje do książki dla młodzieży, ale też generalnie dobrze się sprawdza. Mroczne fragmenty są równoważone humorem, a poważny problem ubrany jest w płaszczyk urban fantasy, co wcale go nie spłyca. Świetne.
Somnia Katarzyny Bereniki Miszczuk, w której też dostajemy szczyptę fantasy. A w zasadzie oniryczną rzeczywistość, w której musi odnaleźć się bohaterka. Jest fajny klimat, ale całość kojarzyła mi się z podręcznikiem kołczingu podanym w formie snu. Taka sobie bajeczka/ przypowieść motywacyjna z korpo podręcznika, w którą trudno uwierzyć. Szkoda, zwłaszcza biorąc pod uwagę temat.
Czerwona sukienka Agnieszki Płoszaj to skrzyżowanie odcinka CSI, czy innego serialu kryminalnego, z fantastyką. Sympatyczne i z chęcią poczytałabym więcej. Ale jest bardzo dosłowne, z dużą ilością przemocy i zdecydowanie przeznaczone dla dorosłego czytelnika – nie tylko dlatego, że wszyscy bohaterowie są dorośli i nawet studentami przestali być dawno temu.
Dziewczyny nie boją się ciemności Dominiki Słowik jest… inne. Autorka nie wybrała trudnego tematu, który „wypadałoby” podjąć, nie dostajemy przesłania, ani morału. Dostajemy dwie silne bohaterki – Ritę i Alkę – w świecie po apokalipsie. W świecie, gdzie dziewczynki są obdarzone niezwykłymi umiejętnościami, szkolone i wysyłane na misje. Misje, z których często nie wracają. Na kilku stronach autorka stworzyła klimatyczny świat, ocierający się o horror, o którym chciałoby się wiedzieć więcej. Jednak wizja jest tak specyficzna, że czytelnik albo otrząśnie się z niesmakiem, albo z niecierpliwością będzie czekał na ciąg dalszy.
Ze średniej wychodzi… średniak, jak to często z antologiami bywa. Jedno świetne opowiadanie, jedno kiepskie, reszta gdzieś pomiędzy. Mimo wszystko polecam – sam pomysł stworzenia antologii był bardzo dobry i może kiedyś ktoś go powtórzy. Może z lepszym rezultatem.