(3,5 / 5)
Poza kilkoma wyjątkami unikam książek dla dzieci. Po Kolory sięgnęłam tylko ze względu na Martę Kisiel, która napisała jedno z opowiadań.
Dostajemy książkę cegiełkę – utworzoną charytatywnie przez 43 osoby. W sumie dwadzieścia opowiadań ilustrowanych przez różnych artystów. Zbiorek jest skierowany do dzieci w wieku 8-12 lat i podzielony na trzy części, dostosowane do wieku czytelników.
We wstępie co prawda zostajemy walnięci w głowę komunałem pt.: „każdy z nas należy do jakiejś mniejszości”. Nie, autorze, nie każdy. Ale już pierwsze opowiadanie o tęczy to wynagradza. Wprawdzie historyjka jest kierowana do najmłodszych czytelników, ale jest jak Shrek i cebula – dzieciaki dostaną warstwę z sympatyczną bajką, a dorośli tę ze złośliwym komentarzem politycznym.
Jest też parę innych opowiadań, które zapadają w pamięć. Świetne Leo, piłkarska historia z atmosferą jak z książek Niziurskiego czy Szklarskiego (ale bez naftaliny). Czort i żaba – o skonfrontowaniu naszych wyobrażeń z rzeczywistością, w lekkim i humorystycznym stylu (chociaż zastanawiam się czy uznałabym je za najlepsze ze zbioru jakbym nie znała Oczu urocznych i serii Małego Licha). Jest jeszcze sympatyczna bajka o białej wiewiórce – zdecydowanie dla młodszych dzieci.
W pamięć zapadło mi też opowiadanie o oknie – trochę eksperymentalne, bardzo klimatyczne i… do tej pory nie wiem, co miało wspólnego z tematem.
A temat, cóż – niektórzy autorzy chyba nie do końca wiedzieli co z nim zrobić. Bo poza wymienionymi wyżej mamy opowieść o dziadkach, kojarzącą się raczej z reportażem do gazety. Lekką przeróbkę eksperymentu Jane Elliot z kolorem oczu. Wykład z podmorskiej biologii. Tęczowy Smok to też historia jakby wyjęta z Gazety Krakowskiej.
Zdecydowanie liczyłam na coś bardziej oryginalnego, mniej reportażowego i bardziej skupionego na opowiadaniu historii pochodzących z wyobraźni autorów, a nie z Wyborczej.
Pozostałe opowiadania są sympatyczne, ale nie wyróżniają się niczym szczególnym, nie zapadają też w pamięć i czasem największą ich zaletą są ilustracje. Ilustracje to zdecydowanie mocna strona zbioru – różny styl, różna technika, różne podejście pokazujące treść opowiadań ciut inaczej. Wszystkie bardzo sympatyczne.
Chciałabym móc polecić Wszystkie kolory jako świetną książkę, bo i cel szczytny, i świecenia po oczach morałem niewiele – autorzy, całe szczęście, w większości postawili na wyciąganie wniosków przez czytelników. Ale jest to bardzo nierówny zbiorek – na wysokim poziomie są ilustracje, a z opowiadaniami jest… różnie. Zdecydowanie nie jest to zła książka, myślę że dzieciaki w towarzystwie dorosłych mogą się przy niej dobrze bawić. Jednak nie należy spodziewać się fajerwerków.