O twórczości Dawida Baldacciego nie słyszałam dotąd zbyt dobrych opinii. Osoby z którymi rozmawiałam na temat jego książek najczęściej narzekały, że pisze “takie proste amerykańskie kryminały”, że produkuje powieści “na metry” i tak dalej. Sami przyznacie, niezbyt zachęcające opinie. Kiedy więc trafiła mi się do przeczytania książka tego autora, byłam do niej dość podejrzliwie nastawiona. Jak się okazało – zupełnie niepotrzebnie. Trudno mi wyrokować o całokształcie twórczości tego autora, ale W pułapce pamięci jest całkiem niezłym kryminałem.
Amos Decker, bohater Baldacciego, cierpi na rzadką przypadłość – nie jest w stanie zapomnieć niczego, z czym miał do czynienia. Nie jest mu dana łaska niepamięci, co z jednej strony niebywale wręcz przydaje się w jego policyjnej pracy, z drugiej sprawia, że wciąż pamięta z najdrobniejszymi szczegółami zbrodnię popełnioną na jego najbliższych. Minął już rok odkąd Amos znalazł w domu zwłoki żony, córeczki i szwagra, a on pamięta wszystko – położenie każdej kropli krwi i każdego włosa. A co gorsza na nic mu się to nie przydało – nie wykryto sprawcy. Nic dziwnego, że Amos niemal się stoczył. Żyje od dnia do dnia, na hektolitrach kawy i podłym jedzeniu, w jeszcze podlejszym hoteliku. I nagle tę beznadziejną “stabilizację” przerywają dwa szokujące wydarzenia. Masakra w szkole i pojawienie się osoby twierdzącej, że odpowiada za mord popełniony na bliskich Amosa. A potem jest tylko szybciej i szybciej.
W pułapce pamięci to bardzo dobrze skonstruowany kryminał, opowiadający pozornie prostą historię detektywa o nadzwyczajnych zdolnościach którego prześladuje jakiś koszmarny pech przekreślający życie w najszczęśliwszych momentach i zmuszający do zaczynania od nowa. Najpierw tragiczna w skutkach kontuzja, która odbiera mu zdrowie, niszczy marzenia o karierze zawodowego futbolisty. Potem skutki tej kontuzji – wymuszające konieczność nauczenia się życia z “wieczną pamięcią”, wreszcie potworna zbrodnia odbierająca Amosowi ukochane osoby. Wreszcie tajemniczy ciąg wydarzeń wymuszający na bohaterze porzucenie stanu wegetacji w jaki zapadł po śmierci bliskich. Im bardziej jednak zagłębiamy się w intrygę, tym bardziej staje się jasne, że nic tu nie jest takie proste i banalne jak mogłoby się na początku wydawać.
Czytając W pułapce czułam się trochę jak ktoś kto musi pozbyć się z działki wybujałego chwasta – niby wyrwał główny korzeń, a tu ciągle jakieś nowe odnogi wyłażą i wyłażą. Ciągniesz, ciągniesz, końca nie widać. I to chyba jest największa wada tej powieści. Kibicujemy bohaterowi, na równi z nim zainteresowani wyjaśnieniem zagadki i dorwaniem genialnego świra kryjącego się za coraz bardziej odrażającymi czynami, ale jednocześnie spiętrzenie zagadek, motywów i wątków sprawia, że tam gdzie powinniśmy być najbardziej zainteresowani jesteśmy tak naprawdę najbardziej znużeni.
Drugą słabością powieści jest sam główny bohater. Choć autor sprawił, że lubimy Amosa i kibicujemy mu, to jednocześnie… nie jesteśmy w stanie się jakoś mocniej zaangażować w jego przeżycia. Bowiem prócz niebywałej pamięci okazuje się on być nagle również geniuszem intelektu i spostrzegawczości, a co więcej momentami zaczyna przypominać męską wersję Mary Sue, rzecz jasna dopakowaną intelektualnie. Więc znowu – tam gdzie powinniśmy się zastanawiać czy bohater wyjdzie cało z opałów kłapiemy leniwie szczęką – “wyjdzie, wyjdzie, a sprawiedliwości stanie się zadość amen”.
Poza tym jednak – intryga bez zarzuty, do logiki doczepić się nie da, kalki obecne ( głupawe i sztywne FBI w garniturach…). Czyta się toto przyjemnie i szybko. Nie sięgnę po kolejne tomy przygód Amosa, bo zmęczył mnie ten typ bohatera ( podobnie jak nie trawiłam pani policjant Carrie Wells, z serailu), ale jeśli wpadnie mi w ręce inny kryminał Baldacciego, to się bardzo opędzać nie będę.
Przyjemne ( jak na kryminał) czytadełko.