Brown Mackay George – Winlandia

0.5 out of 5 stars (0,5 / 5) O pisarzu literatury historycznej, który mija się z historyczną prawdą mówi się, że posadził buraczka. Ale co powiedzieć gdy w jednym zdaniu , ba w jednym  zwrocie autor zdołał na raz powiedzieć prawdę i nieprawdę?! Że posadził marchewkę? Chcecie przykładu? A proszę  bardzo: co powiecie na dzierganie wikingom skarpet na drutach? Skarpety, owszem wikingowie nosili i owszem dziergano je. Tyle, że nie na drutach a przy pomocy igły. Albo drugi przykład kłujący w oczy – na dworze jarla na Orkadach synowie tegoż grają w szachy, na szachownicy wprawionej w stół. No dobrze, szachy były znane w XI w. Ale raczej jako ekskluzywna rozrywka na królewskich dworach. Dwór jarla na Orkadach raczej nie jest miejscem gdzie grałoby się w szachy. a już na pewno nie na szachownicy wprawionej w stół, bo taki byłby za ciężki, żeby go na łodzi przewieźć. Zalatuje buraczkami? I to jak….
Największy jednak problem miałam z samym potraktowaniem tematu przez autora. Biorąc do ręki książkę pod tytułem Winlandia, spodziewałam się mocno fabularyzowanej opowieści o wyprawie Leifa Erikssona, albo przynajmniej o życiu wikingów na obrzeżach XI wiecznej Europy. Może niekoniecznie marzyłam o “typowych” przygodach wikinga – ikony popkultury, a bardziej o czymś w stylu Cornwellowskiego cyklu Wojny Wikingów, czy tetralogii Cherezińskiej Północna droga. Tymczasem dostaliśmy historię, w której tytułowa podróż na  Winlandię zajmuje może 20 stron, Leif Eriksson niemal każde zdanie zaczyna od “sądzę że” i przedstawiony jest nie tyle jako charyzmatyczny przywódca ile flegmatyk, którego największą zaletą w oczach załogi jest to, że nikogo nie bije bez powodu. Reszta książki to opowieść o przygodach Ranalda Sigmundsona, który pływa to tu, to tam i obserwuje różne wydarzenia. I nie byłoby w tym nic złego, gdyby autor przyłożył się nieco bardziej do swojej pracy i postarał choć trochę oddać klimat i ducha epoki. Niestety, nie dostajemy klimatu i ducha epoki. Dostajemy za to istne poletko buraczków. Wikingowie uprawiają… kukurydzę! W XI wieku! Na Orkadach! ( Indianie w Winlandii też….) Odyn jest gromowładny, a jego ptakiem jest… sowa! Wiking przestępca nie zejdzie na ląd w Norwegii bo nie chce być zaprowadzony do więzienia przez konstablów… Dwór króla Olafa to bardziej parodia dworu niż cokolwiek innego, ale wszystko przebiło zdanie: “Delikatny odlew topora,który dał nam Odyn”. Dobrze ze niczego akurat nie piłam bo chyba bym opluła ekran. Jeśli do tego dołożymy płaskie, nudne postacie, deklamujące swoje kwestie z zacięciem pacynek, ubogi język literacki, liniowe prowadzenie fabuły, która w dodatku miejscami rozłazi się na boki, tak, że czytelnik ma problem ze zorientowaniem się w jakim kawałku historii Europy się znajduje, słabe, a w zasadzie żadne opisy to mamy książkę, na którą zwyczajnie szkoda czasu.

Miałam poważne problemy, żeby zmusić się do przeczytania  tego dzieła do końca.

 

 

 

2 thoughts on “Brown Mackay George – Winlandia

  1. “Delikatny odlew topora”, hahaha. Mieli tam filigranowe topory? Ale filigranu to się nie odlewa 😀
    A kukurydza mam wrażenie jest jakimś zielskiem magicznym, bo autorzy różnych powieści historycznych sadzą ją namiętnie w różnych miejscach i czasach.
    Aż mnie kusi, żeby to “dzieuo” przeczytać, bo historia wygląda na mocno alternatywną…

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *