Muszę się do czegoś przyznać – tę książkę kupiłem w promocji, dosyć była tania. Na okładce pysznił się dumnie napis „dla wielbicieli Camilli Lackberg!” Do wielbicieli owej Camilli L., która w swoich książkach wymordowała już z połowę mieszkańców rodzinnej wioski może się nie zaliczam, ale lubię tę autorkę. Niestety, o Camilli Ceder nie będę mógł tego powiedzieć. Ale do rzeczy – ta książka sprawi wrażenie opowiadania, które zostało rozszerzone do rozmiarów książki poprzez dopisanie pobocznego wątku, dosyć luźno – delikatnie mówiąc – łączącego się z wątkiem głównym. Tym wypełniaczem jest tu sprawa handlu starożytnymi figurkami skradzionymi z irackich muzeów podczas wojny z Saddamem Husseinem, opisana zresztą w stylu tabloidu – niekonkretnie i bez szczególnego zamiłowania do prawdopodobieństwa. Pewnie stąd wziął się tytuł Babilon, który do treści książki ma się nijak. Wątkiem głównym jest natomiast morderstwo, a właściwie jedno podwójne zabójstwo, jedno pojedyncze, jedno usiłowanie, a w retrospekcji jeszcze mamy pozbawienie wolności ze szczególnym udręczeniem – tak przynajmniej określa się tego typu czyny w doktrynie prawa.To opis, a co o przyczynach? Ano stereotyp, który chętnie przypisujemy szwedzkiej kryminologii – że zbrodniarz żeby zostać zbrodniarzem musi mieć zdecydowanie nierówno pod sufitem, ale nawet to nierówno nie jest jego winą, bo może miał dominującego ojca, może do szkoły pod górkę, może mieszkał w toksycznym środowisku albo pastor w jego parafii był kiepski…
No i jeszcze to zakończenie – prawie jak klasycznych komediach hrabiego Fredry, wszystkie postaci (no, może z wyjątkiem sprawcy-świra, bo ten już siedzi) wskakują na swoje miejsca w życiu, spotykają swoje miłości i właśnie tworzą swoje wymarzone związki. Biorąc pod uwagę stereotyp dotyczący szwedzkiego małżeństwa, będą żyli długo i szczęśliwie, a rozstaną się dopiero po dwóch latach bo coś się między nimi wypali. Czy zatem z lektury tego dzieła nie wyniosłem nic? No nie, na stronie 404 znajduje się zdanie, które bardzo mi się spodobało: „ W każdym minusie jest trochę plusa, tyle że te plusy dostrzegamy dużo później”. A zatem jeżeli czeka Was coś baaardzo nudnego – np. podróż pociągiem na trasie Kraków Katowice, 78 kilometrów w dwie i pół godziny – dzieło Camilli Ceder będzie jak znalazł.
Aha, jeszcze coś o wydawcach. Na fali zainteresowania kryminałem skandynawskim zdają się wydawać wszystko, co tylko napisali autorzy o nazwiskach kończących się na –sson, albo przynajmniej piszący o Goeteborgu, jak pani Ceder. Jak tak dalej pójdzie, skończy się antologią haiku spisanych ze ścian goeteborskich toalet.