Lubię książki Elizabeth Chadwick. Zazwyczaj są dobrze oparte na badaniach historycznych, autorka dba o szczegóły i stara się aby ją za bardzo fantazja nie poniosła. A jednak przy kupowaniu “córek” trochę mi zadrżała ręka. Święty Graal i jego spadkobiercy to temat modny do bólu, eksploatowany do bólu i w efekcie nudny też do bólu. Ile na wszystkie bogi można czytać wariacji na ten sam temat?!
Zaufanie do autorki przeważyło jednak moją nieufność do tematu i ostatecznie książka wylądowała na mojej półce. Cóż, jeśli chodzi o tło historyczne – to się nie zawiodłam. Elizabeth odrobiła lekcję porządnie i jej opis krucjaty przeciwko katarom jest zgodny z historią. Nie zawiodłam się także na jej warsztacie pisarskim – bohaterowie nie są papierowi, mają w sobie to coś co powoduje, że się im zwyczajnie “kibicuje”. Coś jednak zaczyna się dziać z tymi postaciami które decydują się zostać katarami, czy też poprawniej oświeconymi. Jakoś nagle “papierowieją”. Zupełnie tak, jakby autorka nie za bardzo wiedziała jak dać sobie radę z ich nagłą świętością i odseparowaniem się od marności świata tego. Co do tytułowych córek Graala, czyli potomkiń Marii Magdaleny i Jezusa to hm… zrobiono z nich skrzyżowanie szamanek, zielarek i istot obdarzonych mocą niemalże boską. Jednym słowem za dużo grzybków pływa w tym barszczyku i czytelnik zaczyna się dławić. Zielarki – owszem, pomysł dobry. Osoby widzące aurę – no czemu nie, są tacy ludzie nie ma się co krzywić. Osoby umiejące ułagodzić zwierzęta? Proszę bardzo. Uzdrowicielki leczące dotykiem? No czemu nie. Widać jednak taki zestaw cech i umiejętności wydał się autorce zbyt mało okazały jak dla osób o boskim rodowodzie więc wsadziła jeszcze do tego wora umiejętność odwracania zła istniejącego w człowieku i kierowania go przeciwko tej osobie, przy czym opis głównej bohaterki w takiej chwili dziwnym trafem przywodzi mi na myśl scenę z Władcy pierścieni – tę w której królowa leśnych elfów na chwilę znajduje się pod urokiem jedynego pierścienia. Stąd właśnie wzięło się to fantasy w klasyfikacji. Tak czy inaczej wyszła książeczka którą czyta się szybko i jeszcze szybciej zapomina. Ot czytadełko bez nadmiernych ambicji.