David Weber – Zwiastuny Burzy

zwiastuny-burzy

Honor Harrington, tom… nie wiadomo który, jeśli liczyć główną serię to 15, jeśli wszystkie spin offy, zbiory opowiadań i inne apokryfy to będzie tego trochę więcej.

Manticore w końcu zawarło pokój z Heaven. Jednak oba wycieńczone państwa stoją na skraju wojny z Mesą co nie byłoby takie złe, bo z właścicielami firmy produkującej niewolników genetycznych oba kraje i oba rządy od dawna mają na pieńku, ale też z Ligą Solarną, która przewyższa je wielokrotnie – liczbą planet, mieszkańców i rzecz jasna statków. Jedyna szansa w tym, że Liga to biurokratyczny, zapatrzony w siebie kolos, który wcale nie jest tak jednolitym tworem, jakby by się mogło wydawać na pierwszy rzut oka.
Weber ma problem. Początkowo zamierzał zabić Honor kilka tomów temu (co przyznawał zresztą parę razy) i potem wskrzesić serię, po przeskoczeniu paru lat w Honorverse, z jej dziećmi i z nowym konfliktem w roli głównej. Jednak po pierwsze zaczął się obawiać o własne życie i zdrowie, które mogłoby ucierpieć w wyniku tego posunięcia, a po drugie autorzy opowiadań, których zaprosił do współpracy, trochę mu pomieszali szyki, i musiał się do ich produkcji dostosować. A teraz nie nadąża za tempem zmian we własnym świecie, co coraz bardziej widać. Pieszym problemem jest… sama Honor, która, że zacytuje słowa znajomego: „ poza wykopaniem ze stołka Elżbiety nic już nie może osiągnąć – no chyba, że pójdzie w ślady Biedronia i hajtnie się jeszcze z prezydent Haven, oraz adoptuje Komitet Ligii Solarnej” (dzięki Smoku:) ), więc zostaje odsunięta na boczny tor i sprowadzona do postaci epizodycznej we własnym uniwersum. Drugim jest tempo zmian połączone z ograniczoną ilością przyszłych tomów, którą Weber sam sobie narzucił. Z jednej strony akcja toczy się w coraz wyższy kręgach władzy, więc bitwy kosmiczne zostają zastąpione debatami politycznymi, zamiast Heaven pojawia się Liga, praktycznie znika Grayson, za to pojawia się Roszak jego plan i kawałek wszechświata, po wszystkim panoszy się Mesa i całe stado szpiegów i zamachowców. A autor stwierdził, że zamknie serię w 3-4 tomach, wliczając w to właśnie recenzowany, więc zamiast dać sobie czas i rozpisać, jak zwykle, ze szczegółami cała politykę, ekonomię i stronę militarną każdej ze stron Weber skacze z tematu na temat, z państwa do państwa, z jednej narady rządu na drugą, z jednej akcji szpiegowskiej do drugiej i jednoczenie, jak zwykle, stara się wprowadzić nowych bohaterów. I w rezultacie dostajemy powieść chaotyczną, nie opisującą porządnie nic, szkicującą za wiele wątków i pokazującą szczątkowe losy kilku postaci, których nie da się poznać, bo znikają za szybko z areny, a jeśli się je zna to już nawet nie znikają a przelatują jak komety, zanim czytelnik zdąży się nacieszyć obecnością tego czy innego bohatera.
W poprzednich tomach często nie zgadzałam się z decyzjami autora, które wywoływały u mnie nagłe zgrzytanie zębami i kiedy, od czasu do czasu wracam do serii, parę tomów omijam szerokim łukiem. Zwiastunom, trudno coś zarzucić od względem koncepcji, ale wykonanie, przypominające zlepek luźnych rozdziałów, których powiązań trzeba szukać z mapą i latarką i zastanawiać się, w którym miejscu wszechświata jesteśmy co skutecznie zabija pomysł, utrudnia czytanie i irytuje, bo ma się wrażenie, że autor prezentuje czytelnikowi szkic do powieści, w którym na dodatek kartki są ułożone dość przypadkowo, a nie gotową powieść. Jeśli chodzi o wykonanie jest to zdecydowanie najgorsza książka z serii. I pomyśleć, że doświadczony autor, znający swój świat na wylot produkuje takie coś….
Gniot, który ratuje tylko to, że nadal jest w nim Honor Harrington

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *