Reszka jest redaktorką i netoholiczką. Poza tym jest też samotną matką mieszkającą u rodziców na pokoju. Perspektyw na większe pieniądze, czyli na własne lokum, nie ma żadnych. Dziadkowie co prawda uwielbiają wnuka i cała rodzina jakoś sobie radzi, ale głownie dlatego, że musi.
Ku zdumieniu wszystkich okazuje się, że ciotka Katarzyna, o której nikt nawet nie słyszał, zostawiła Reszce spadek. Rozsądna rodzina nie dzieli skóry na niedźwiedziu tylko najpierw postanawia lokum obejrzeć. I tu zaczyna się problem – miasteczka nijak nie można znaleźć na żadnej mapie. Potem okazuje się, że w wiosce nie ma nawet porządnej lodówki o internecie nie wspominając i zamieszkują ją głownie bezrobotni młodzieńcy bez szyi, którzy bledną na samo wspomnienie ciotuni. Żeby było jeszcze ciekawiej ciotka może i jest martwa, ale jest też wyjątkowo upierdliwa i nijak nie chce się wyprowadzić ani zrezygnować z możliwości trzymania mieściny w garści – nawet po śmierci.
Główny motyw spadku i ducha ciotki wzbogacony o intrygę kryminalną z dodatkiem smaczków, które pamięta się jeszcze długo po skończeniu lektury (cudne sceny kupowania rodzinnego zwierzątka), sprawia że całość czyta się lekko łatwo i przyjemnie. Bałołęcka połączyła motywy humorystyczne sprawiające, że się parska i wyje radośnie podczas lektury z cięższymi (momentami lekko makabrycznymi) tematami w jedną dobrze skomponowaną się całość. Jeśli ktoś szuka dobrej książki rozrywkowej to może bez wahania sięgnąć po Wiedźmę.
Dobre