by Atisza
Ajc. A to mi się dzieło trafiło do przeczytania…. fantasy niech go jasny chrabąszcz skrobnie.
Lubicie zwroty typu : “malinowoczerwony a przecież delikatny róż”? Prawda, że śliczne? Po prostu boskie! W sam raz, żeby zakrztusić się herbatą. A co powiecie na to: “pod nimi to napinały się to rozluźniały prawie ludzkie kości i żylaste mięśnie o dziwacznej anatomii”. Aż nie wiadomo czy wołać “auuutor” , czy “tuuumacz”! Tak czy inaczej piątka z plusem za szyk w zdaniu!Co ja mówię, z dwoma plusami.
Jeśli do już zacytowanych atrakcji stylistyczno-logicznych dołożymy jeszcze cud w rodzaju: “wytrysnęła erupcja ogromnej siły”, wszystko skomasowane na przestrzeni kilkudziesięciu pierwszych stron – to dostaniemy pierwszy poważny powód, żeby przestać czytać rzeczone dzieło.
A fabuła? No cóż. Bohater, jak na bohatera przystało, miał nieszczęście znaleźć się w niewłaściwym czasie o niewłaściwej porze, a co gorsza wykazał się gotowością do obrony teoretycznie słabszych i teoretycznie skazanych na przegraną. Jednym słowem będąc osobą niemagiczną wpakował się pomiędzy demona a czarodziejkę…. W efekcie zarobił klątwą. I na skutek rzeczonej ma sny, wizje, widzi aurę i rozpoznaje ( na niucha) żywiołaki. Tyle, że autor minął się z lekka z logiką, bowiem pierwszym wieszczym snem uraczył nas jeszcze zanim nieszczęsny Dawid wpakował się w kłopoty czyli zarobił od demona ” z pazura”. Poza tym akcja toczy się leniwie, z bohatera wyłazi słowiańszczyzna czytaj skłonność do zalewania robaka, gadulstwo zamiast działania, albo działanie nie poparte logiką, a z tła wyłazi stowarzyszenie magów, główny wróg w postaci arabskiego ( a jakże!) maga, obowiązkowe wyjątkowo wredne zło na usługach jeszcze wredniejszego zła oraz tragedia rodzinna. I mamy wrażenie, że jeszcze chwila i z akcji wychyli się również intryga. I coś tam się wychyla. Mniej więcej. Uznajmy, że to intryga.
GNIOT!!!!!