Fukuda Andrew – Polowanie. Tom 1

Światem rządzą wampiry. A w zasadzie na świecie są tylko wampiry. Ostatni ludzie żyją przetrzymywani w ośrodku badawczym jako króliki doświadczalne/polityczna karta przetargowa.
Gene jest jednym z wyjątków – ukrywa się wśród krwiopijców. Musi kontrolować swoje emocje i odruchy, musi też przestrzegać zasad wpojonych mu przez ojca. A właściwie Zasad. I żyje mu się całkiem nieźle (jakimś cudem, mimo ciągłego zagrożenia życia), dopóki nie zostaje wylosowany do Polowania…
O bogowie, z tym światem są głównie problemy. Nie wiemy skąd się wzięły wampiry, ani jak przejęły świat. Wiemy za to, że rodzą dzieci i się starzeją (chociaż nie wiemy do jakiego stopnia). Nie wiemy czemu mogą jeść tylko surowe, krwiste mięso i lody… Lody?! Skoro mogą lody, to czemu nie mleko? I nie mają wody w łazienkach… ale… ale… znaczy nie wydalają? Jedzą przecież… I po zjedzeniu krwistego ochłapu łażą potem cały dzień ubabrane krwią? Wylizują się jak koty, czy coś? Nie wiem co podziało się z technologią, która jest bardzo… wybiórcza. Poza tym Gene nie choruje (mimo jedzenia surowego mięsa) i rękę ma bardziej pewną niż wszyscy neurochirurdzy razem wzięci, bo nigdy nie zaciął się przy goleniu, a goli też włosy na rękach. I przede wszystkim: nie wiemy czemu Gene chce być człowiekiem. Książkowe wytłumaczenie: bo ojciec mu kazał, jakoś do mnie nie trafia. Tym bardziej, że nie wie nic o wolnych ludziach, ani nie grzeszy zbytnim humanizmem, raczej wręcz przeciwnie. Inteligencją, wbrew temu co twierdzi autor, też nie. Ba, momentami brak kojarzenia prezentowany przez bohatera wywołuje głównie facepalmy i nie pomaga w zawieszeniu niewiary, że przeżył sam przez te wszystkie lata.
Pozostali bohaterowie też nie ratują sytuacji. Główna bohaterka to typ co prawda ładny, ale też wyjątkowo antypatyczny i nijak nie wiem czemu czytelnik miałby jej kibicować. Już prędzej zastrzelić. Pozostali bohaterowie bardziej przypominają RPGowe archetypy niż pełnoprawne (nawet dwuwymiarowe) postacie.
Cała intryga, mimo mało subtelnych uwag, że czytelnik dowie się paru istotnych rzeczy w kolejnych tomach, jest bardzo grubymi nićmi szyta. I każdy kolejny fragment układanki wywołuje kolejne pytania i kolejne porcje niewiary.
Trzeba jednak przyznać, że akcja toczy się wartko, jest sporo napięcia i całość mimo wszystko wciąga. Znajdzie się też parę naprawdę fajnych, oryginalnych pomysłów, które przez pierwsze kilka rozdziałów równoważyły niedopowiedziany świat i dawały nadzieję na naprawdę fajną, oryginalną lekturę. Niestety im dalej w las, tym było gorzej.
Polowanie to książkowy odpowiednik filmu klasy B – trzeba wyłączyć myślenie i cieszyć się akcją, może się sprawdzić jako odmóżdżacz do pociągu, lub jako odtrutka po Zmierzchu. Ale to nadal jest bardzo kiepskie YA. 

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *