Gail Carriger – Bezgrzeszna (Protektorat Parasola tom III)

bezgrzeszna

Alexia straciła prawie wszystko – męża, który ją wyrzucił; rodzinę, która też ją wyrzuciła (tylko trochę później niż mąż), stanowisko w Gabinecie Cieni, dobre imię i środki do życia. Całe szczęście zostali jej jeszcze przyjaciele – lord Lyall, madame Lefoux, Tunsell i Ivy, która co prawda jest roztrzepana, ale ma złote serce.
Niestety jedyna osoba, która mogłaby jej pomóc, czyli lord Alkedama, wiekowy wampir i skandalista, znika gdzieś bez śladu. Alexia musi poszukać odpowiedzi na swoje pytania gdzie indziej, więc po raz kolejny w towarzystwie madame Lafoux wsiada na pokład sterowca i udaje się do Włoch, do Templariuszy. Licząc na to, że wyjaśnią pojawianie się sprawcy całego tego zamieszania, czyli dzicofeleru – dziecka, którego teoretycznie nie ma prawa być. I że przy okazji nagłej podróżny zgubią goniące ją wampiry i nasłane przez krwiopijców mechaniczne, mordercze… biedronki.
Wampiry i wilkołaki w oparach humoru i absurdu zamiast w słodyczy i brokacie. Złośliwa, wredna bohaterka, która nie zamierza przejść na dietę. Mordercza parasolka. Szokująca madame i Floote – wcielenie angielskiego spokoju. Upijające się wilkołaki. Sterowce. Steampunk. Rewolwery na srebrne kule. Lochy. I peseto. Dużo pesto.
Carriger bawi się swoim światem co chwilę dorzucając jakiś smaczek: wynalazek, szalonego naukowca albo dwóch, regułę templariuszy i biedronki. Tym razem, z powodu fabuły, jest trochę bardziej poważnie i melancholijnie, jest też mniej elementów nadprzyrodzonych i więcej wynalazków. Absurdu i humoru nadal jest sporo jednak jest to zdecydowanie najpoważniejsza część cyklu (co znaczy, że śmiechem parska się nie co drugą a co piątą stronę). Przyznaję, że wątek Templariuszy nie przypadł mi do gustu, ale na zasadzie de gustibus…, bo jeśli chodzi o fabułę i logikę powieści to nie ma się do czego przyczepić – akcja gna do przodu, a krzyżowcy są pokazani w stylu Carriger, tak jak wilkołaki i wampiry, więc jeśli myśleliście, że wiecie o nich wszystko, to mocno się zdziwicie.
Bezgrzeszną czyta się szybko, łatwo i przyjemnie (chociaż nie tak dobrze jak Bezzmienną) a coraz to nowe pomysły autorki zachęcają do poszukania czwartego tomu.
Całkiem niezłe.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *