O tej książce napisano już tyle pochlebnych recenzji, że naprawdę trudno jest wymyślić coś nowego czy odkrywczego. Wszystko już było: “och”, “ach”, “oszołamiająca”, “fantastyczna”, “zniewalająca”, “porywająca”…. czyli określenia, które każdy autor chciałby o swojej książce przeczytać. A kiedy odcedzimy górnolotne zachwyty i hurra recenzje pozostaje stwierdzenie: to dobra książka, którą się przyjemnie czyta.
Książka Sary Gruen to przede wszystkim opowieść o emocjach. Tych dawno minionych, ale ciągle żywych i tych teraźniejszych. To opowieść o miłości silniejszej niż wszelkie przeszkody, o przyjaźni, ale też o podłości, oszustwach i kłamstwie. Jednym słowem – to opowieść o życiu, choć poznajemy tylko jego, niewielki, bardzo specyficzny kawałek. Główny bohater, wiekowy pensjonariusz domu opieki pobudzony wydarzeniami z “tu i teraz” pogrąża się w świecie swoich wspomnień. Obserwujemy przeplatanie się dwóch światów – bolesnej teraźniejszości zniedołężniałego ciała w którym wciąż mieszka bardzo niepokorna dusza i przebrzmiałej młodość pełnej burzliwych wydarzeń. I chyba właśnie to przeplatanie się zrobiło na mnie największe wrażenie. Jest coś przerażającego w tym, że wielka rodzina, której dorobił się Jacob traktuje go jak problem, balast i wreszcie gubi się w “grafiku odwiedzin”. Jest coś paskudnego w tym, że pomyłka ta przydarza się akurat w tak dramatycznie ważnym dla bohatera dnia. Ale Woda dla słoni to baśń, a w baśnie zawsze dobrze się kończą. Więc i ta książka ma swoje dobre, bardzo baśniowe zakończenie. Cóż jeszcze mogę powiedzieć o tej książce?
Nie rzuciła mnie na kolana tak, jak po przeczytaniu licznych recenzji spodziewałam się, że rzuci. Przeczytałam ją z przyjemnością, to raz. Pokazała mi świat którego kompletnie nie znałam, to dwa. Zmusiła do nazwania kilku spraw, zadania kilku pytań – to trzy. Potwierdziła moje przekonanie, że są ludzie jak zwierzęta i zwierzęta jak ludzie. I, że żaden gatunek, także homo sapiens nie ma monopolu ani na dobro ani na zło. Ani na inteligencję ani na głupotę.
Gdyby Jacob był prawdziwą postacią, chciałabym mu powiedzieć – cieszę się, że stało się jak się stało, jesteś niesamowitym farciarzem. Ale, że jest postacią fikcyjną mogę tylko powiedzieć: dobrze ze ktoś napisał tę książkę, dorośli też potrzebują baśni…