Mroczno, duszno, paskudnie. Piętrowa intryga sprzed lat i współczesna zdrada. Czyli wszystko to, co tak przejmująco opowiedział nam autor w poprzednich tomach. Sięgając po ostatni tom tej przerażającej dystopii zastanawiałam się czy może być jeszcze gorzej niż dotąd. Czy autor rzuci nam koło ratunkowe w postaci jakiegoś promyczka nadziei czy też do końca będzie obnażał i punktował słabość, okrucieństwo tych którzy zbudowali podziemną wariację na temat wieży Babel. A może jeszcze ktoś inny okaże się okrutny, słaby, bezmyślny?Tym razem obserwujemy akcję rozgrywającą się w aż trzech wieżach – silosach. W silosie dowodzącym dalej trwa walka o powstrzymanie obrzydliwego starca, który postanowił zabawić się w boga. W zbuntowanym silosie Jules wciąż stara się zrealizować swoją obietnicę daną Solo i podejmuje próbę przebicia się do jego wieży. Solo stara się przygotować członków swojej grupy na połączenie z ludźmi z zespołu Jules. Żadne z nich nie nie zastanawia się nad czym, czy inni z ich otoczenia są gotowi na rewolucję. Żadne z nich nie podejrzewa jaką okrutną niespodziankę dla zbuntowanych silosów przygotowali im ci, którzy stworzyli ten projekt. Choć wizjonerski pomysł z połączeniem silosów sprawdza się i maszyna górnicza przekopuje się do Solo, to jednak szybko okazuje się, ( który to już raz w tej historii…), że najsłabszym, najgorzej przystosowanym do zmian ogniwem jest sam człowiek. W odzyskanym silosie szybko postępuje anarchia i zaczynamy obserwować zjawiska, które nie czarujmy się – możemy obserwować na co dzień dookoła nas – narastający fanatyzm, sobiepaństwo, agresję wobec myślących inaczej, bezmyślne niszczenie zasobów. Obserwując akcję można dojść do wniosku, że ludzie zwyczajnie nie dorośli do wolności którą zaoferowała im w odzyskanym silosie Jules. Uwolnieni od pęt prawa obowiązującego w starym silosie, zachłyśnięci nowymi możliwościami myślą tylko o sobie i swoich potrzebach. W efekcie niszczą wszystko co się da. Ot taka parodia “dzikiego kapitalizmu”.
Bardzo szybko okazuje się jednak, że silos nr 1 ma wciąż w zanadrzu kilka brudnych chwytów i brzydkich zagrań. Zaczajone w nim zło w dalszym ciągu posiada zdolność niszczenia kolejnych silosów. I nagle Jules i ludzie którzy przeszli do silosu Solo orientują się, że znaleźli się w pułapce, którą sami… zdewastowali. Pozostaje im tylko ucieczka do przodu.
Choć Pył ma szczęśliwe, wręcz przesłodzone zakończenie, miałam wrażenie, że nad garstką ocalałych wciąż majaczy groźny cień. Nie jest to jednak cień oszalałego starca z silosu pierwszego, ale cień naszej własnej ludzkiej słabości – ten sam który przyczynił się do zdewastowania silosu w którym kiedyś mieszkał Solo.
Po raz kolejny autor przypomniał nam, że nie powinniśmy bać się tajemniczych obcych, ani wypatrywać daleko zagrożeń dla ludzkości. Prawdziwe zagrożenie dla naszego gatunku jest, czy się nam to podoba czy nie, bardzo blisko. Codziennie każdy z nas ogląda je w lustrze.