(4 / 5)
Przyznaję, że nie sięgnęłabym po książkę, gdyby nie ekranizacja. Byłam ciekawa ile wspólnego ma film z oryginałem i jak w książce będzie przedstawione całe stado barwnych postaci i częste przeskoki między nimi.
Dziewięciu zawodowych morderców i tajemnicza walizka lądują w shinkansenie, a na ostatnim przystanku czeka szef mafii. Wśród zabójców jest Biedronka – naczelny pechowiec – i barwny duet: Mandarynka i Cytryna. A w całość jest zamieszany tajemniczy Książę.
Ku mojemu zaskoczeniu książka jest gotowym scenariuszem. Przeskoki między postaciami, scenami, wagonami są identyczne. O dziwo, sprawdza się to i w filmie, i w książce. Zamiast wprowadzać chaos częste zmiany perspektywy podkręcają tempo akcji i dzięki nim nie mamy wrażenia, że to, co dzieje się w pociągu jest strategią turową i reszta bohaterów zamiera, kiedy jeden wykonuje ruch. I brawa dla autora za napisanie całości tak, że to działa. Również barwne, ocierające się o absurd, postacie są wyjęte prosto z kart książki. Scenarzyści, co prawda, dodali od siebie pomysł różnych narodowości (w książce wszyscy są Japończykami), co jeszcze bardziej podkreśla barwność i momentami groteskowość postaci i przyznaję, że pod tym względem film zdecydowanie zyskuje przewagę nad książką. Jest też parę drobnych zmian w stosunkach między postaciami, ale nie wpływają one za bardzo na fabułę. Zakończenie też jest… mniej kinowe.
Trudno mi oceniać książkę, kiedy przez cały czas miałam nieodparte wrażenie, że czytam scenariusz. Nie wiem, czy jest to efekt przeczytania Bullet Train niedługo po obejrzeniu filmu, czy też konstrukcji, która mimo że pisana prozą kojarzy się z filmowymi scenami.
Niby można by się przyczepić do postaci, bo opierają się tylko na kilku charakterystycznych cechach i pseudonimach, co świetnie działa w kinie, w literaturze raczej oczekujemy trochę bardziej rozbudowanych bohaterów. Ale po pierwsze – jest to thriller, po drugie – większa ilość szczegółów naprawdę nie jest w tym wypadku potrzebna. Po trzecie – nie widzę opcji rozbudowania takiej liczby postaci bez zabicia akcji.
Czytało się bardzo dobrze i to mimo wcześniejszej znajomości fabuły. Akcja jest bardzo fajnie zapętlona i rozdzielona między postacie, same postacie są barwne i zapadające w pamięć mimo uproszczonych charakterów, a fabuła gna naprzód w tempie shinkansena.
Polecam. Ale bardziej polecam ekranizację – Brad Pitt jako pechowa Biedronka i reszta barwnej ekipy tym razem wygrywają ze słowem pisanym.