Szary smog, biały śnieg, brudne domy i bure psy – Jakuck zimą jest nie tylko zimnym, ale też bardzo przygnębiającym miejscem. Co nie znaczy, że mało ciekawym. Socjalistyczne absurdy, kosmiczne zimno, pustka przyprawiająca ludzi o agorafobię i specyficzna kultura rdzennych mieszkańców tworzą ciekawą i dość egzotyczną mieszankę.
Michał Książek wybrał się do stolicy Republiki Sacha, żeby śledzić ptaki i uczyć się jakuckiego, ale również żeby odnaleźć ślady polskich zesłańców – Edwarda Piekarskiego twórcy pierwszego słownika jakuckiego i Wacława Sieroszewskiego autora Dwunastu lat w kraju Jakutów. Jego poszukiwania mieszają się z opisami życia w akademiku, historią miasta, zbiorem słówek (który okazuje się być bardziej leksykonem kulturoznawczym) i scenami z życia wyróżniającego się obcokrajowca, który stara się sobie radzić w egzotycznym kraju.
Niestety forma będąca mieszanką pomieszania z poplątaniem sprawia, że książkę czyta się dosyć trudno i chaotycznie – sporo czasu zajmuje poukładanie wszystkich faktów a skakanie z tematu na temat i z teraźniejszości w przeszłość jest na dłuższą metę męczące. Jednak Książek całe szczęście ma ciekawy styl (zwłaszcza dość nietypowe porównania), dar obserwacji otoczenia i przede wszystkim dużo szacunku i pasji badawczej i do Jakutów i Sieroszewskiego, co rekompensuje pewne mankamenty Jakucka. Udało mu też się w ciekawy sposób pokazać jak otoczenie wpływa na język a ten z kolei na odbiór rzeczywistości, co jest jednym z ciekawszych elementów książki.
Jakuck mimo pewnych wad wciąga i czytelnik szczękając z zimna zębami przymarza do książki, która pokazuje, że wschodni sąsiedzi i zimne kraje mogą być równie ciekawe i egzotyczne, jak te, które są najczęściej naszym pierwszym skojarzeniem kiedy słyszymy „egzotyka”, jak kraje Afryki czy Południowej Ameryki.
Polecam.
“Jakuck” nie jest typowym reportażem. Książek porusza się nie tylko w przestrzeni, ale i w czasie, śledząc historię samego miasta oraz ludzi związanych z jego powstaniem, i skupiając się w dużej mierze na losach dwóch zesłanych do Jakucka Polaków – Piekarskiego i Sieroszewskiego.
“Jakuck” jest bardzo ładnie napisany stylistycznie, zawiera sporo ciekawych (nie można tu mówić o “barwnych”) opisów krajobrazu i w mistrzowski sposób przekazuje atmosferę wiecznej zimy i dusznej, szaro-białej, klaustrofobicznej wręcz pustki i odcięcia kraju Jakutów od reszty świata na wiele miesięcy (duży plus za idealnie dobraną do nastroju książki okładkę).
Bardzo ciekawym zabiegiem było wprowadzenie przez Książka słownika (a raczej leksykonu) jakucko-polskiego, który pozwala lepiej zrozumieć samych Jakutów, prześledzić ich tok myślenia, i nadać różnym pojęciom konkretny kulturowy kontekst.
To czego brakowało mi w tej książce, to przybliżenie współczesnych mieszkańców Jakucka, ich codzinnego życia i sposobów radzenia sobie na biegunie zimna; jest parę przykładów, ale stosunkowo niewiele.
“Jakuck” czyta się trochę jak opowieść o duchach – wymarłe miasto, wielkie przestrzenie, a ci ludzie, których losy śledzimy, już dawno odeszli. Z drugiej strony to mógł być celowy zabieg Książka – próba pokazania jak wielomiesięczny mróz, zamiecie, mgły, widoczność ograniczona do parudziesięciu centymetrów wpływają na poczucie izolacji i wyobcowania mieszkańców i przyjezdnych.
O Jakucku z chęcią jeszcze przeczytam – Książek na pewno zainteresował tematem, chociaż pozostawił pewien niedosyt. Chociaż tym razem poszukam bardziej typowego reportażu.
Ale “Jakuck” Książka na pewno polecam, zwłaszcza tym, którzy na równi z ciekawym reportażem cenią sobie klimat książki, tło historyczne i dobrą konstrukcję literacką.
A mnie akurat Jakuck się nie podobał. To co podnosisz jako zaletę – czyli słownik, mnie osobiście drażnił i raczej zniechęcał. Rozważania językowe odbierałam jako obce wtręty, rozbijające narrację i przeszkadzające w śledzeniu narracji. Miałam też nieprzyjemne wrażenie, że autor nieco zbyt mocno wzoruje się w swojej pracy na Malinowskim i Sieroszewskim właśnie ( tego pierwszego miałam wątpliwą przyjemność czytać na studiach i głęboki wstręt pozostał mi do dzisiaj) przez co w miejsce literatury reportażowo podróżniczej powstało coś o ambicjach socjologiczno – kulturoznawczych. Zgodzę się natomiast, że bardzo dobrze został oddany klimat tymczasowości, bylejakości i bólu życia w tak nieprzyjaznych warunkach jakie ludziom oferuje Jakucja. Klaustrofobiczność tamtego miejsca zadziałała na mnie nawet przez karty książki i również wpłynęła na odbiór całości. Tak czy inaczej wróżę autorowi powodzenie, pod jednym wszakże warunkiem: że zdecyduje się jaki gatunek literacki chce uprawiać.