Lewandowski Konrad T. – Ksin koczownik (Saga o Kotołaku)

ksin_koczownik Dorwałam się wreszcie do kolejnego tomu przygód kotołaka. I co? Kiedy myślę o tej książce nieodmiennie przychodzi mi na myśl reklama pewnej wędliny i użyty tam zwrot “cienkietto”. Spodziewałam się, że postać uwolniona z okowów klątwy krwi,  mrocznego dziedzictwa, wrogów czyhających na każde potknięcie rozwinie się, wydorośleje, a bajka zmieni się w piękną baśń. No i figa. Postawiony na czele plemienia Ksin zachowuje się… niezbyt dojrzale. Okazuje się, że można być doskonałym dowódcą gwardii królewskiej i kompletnie zagubionym księciem plemienia. Jedynym atutem Ksina koczownika okazuje się być jego demoniczność. Co prawda w trakcie lektury postać ewoluuje, ale miałam nieodparte wrażenie, że ta ewolucja to po prostu umiejętność dostosowania się do sytuacji i pewnego płynięcia z prądem. Powiecie mi, że to też umiejętność i to niemała? Prawda. Ale w przypadku Ksina, ów prąd stara się usilnie utrzymać kotołaka na powierzchni. I to mnie trochę zmęczyło, bo czytanie książki w której brakuje napięcia jest nieco nużące. W liniowej fabule wiodącej od punktu a do punktu b brak jest jakiś gwałtownych zwrotów akcji, a czytelnik jest od początku do końca przekonany, że Ksinowi nic się nie stanie i na pewno wszystko będzie dobrze. Nieco ożywienia wprowadza wątek pozazmysłowej podróży – może dlatego, że “tego jeszcze nie było”. Podobał mi się również wątek rzeki czasu – może na początku opowieść jest dość rozwlekła i nużąca, ale po pewnym czasie zaczynamy dostrzegać jej związek z akcją i moralizatorstwo przestaje przeszkadzać ( zwłaszcza, że w każdej baśni jest trochę moralizatorstwa…).

W Ksinie koczowniku zgrzyta mi natomiast jedna rzecz. Jest nią bardzo wybujały i przerysowany wątek seksualny. Sami przyznacie, że do baśni opisy przerośniętych sutek i monstrualnej waginy pasują jak pięść do nosa. Że to demonica? Prawda i co z tego? U plemion koczowniczych wiele spraw załatwianych jest przez łóżko i tu całkowita zgoda, ale czy w tak umownym świecie jak ten kotołaczy trzeba aż tak iść w stronę realizmu? Nie wiem jak wy, ja nie oczekuję tego od baśni, skupiając się bardziej na wątku nazwijmy to mistyczno – mitologicznym. Co gorsza, opisy seksualnych wyczynów kociastego w moim odczuciu przypominały opisy fantazji seksualnych nastolatka. Młodziaka, który zupełnie nie wie jak wyglądają “te sprawy” i wydaje się mu ( po lekturze playboya i obejrzeniu kilku pornosów), że kobiety doznają zachwytu i olśnienia na widok każdego członka we wzwodzie, seks jest tym o czym myślą dniami i nocami, a zwierzęca i demoniczna siła jest do udanego pożycia niezmiennie potrzebna, amen.

 

Podsumowując – bajka nie zmieniła się w baśń. Bajka nie zmieniła się w przypowieść. Bajka nie zmieniła się w opowieść. Pozostała bajką w której gdzieś się zagubił morał. A może tylko ukrył się tak, że nie można się do niego dogrzebać? Szczerze powiem – nie wiem. Tym razem kompletnie nie wiem…

 

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *