by Atisza
Typowa książka “do pociągu”.
Po lekturze czytelnik ma wrażenie, że zetknął się z dziełem powstałym w czasie kursu dla początkujących pisarzy. Jest po prostu skonstruowana do bólu poprawnie. Wręcz przesadnie poprawnie. Mamy zatem tajemnicę, są dwa wątki i dwa strumienie wydarzeń, bardzo starannie się przeplatające, jest pozorna kulminacja i zakończenie właściwe, jest wreszcie epilog. Mamy nawet wątek nazwijmy go miłosnym. Wszystko podane na tacy i niezbyt zaskakujące.
A sama intryga?
Ta dla odmiany sprawia wrażenie, jakby autor sięgnął do swojej teczki z wycinkami prasowymi z lat siedemdziesiątych i zbeletryzował to co tam znalazł. Mamy więc Jana Pawła I i sugestię morderstwa tego papieża, mamy lożę P2, mamy kardynała Marcinkusa, mamy bank Ambrosiano, ba nawet Aldo Moro plącze się gdzieś w tle.
W efekcie powstała lekka kryminałka poskładana poprawnie z mocno wyeksploatowanych wątków. Jednym słowem autor wyszykował nam dziełko wprawdzie zgodnie z przepisem w książce kucharskiej, ale nie dołożył serca i polotu. I wyszło jak wyszło.
To co może irytować czytelnika – to nachalnie powtarzana sugestia, że ( zgodnie z tytułem) Jan Paweł I był ostatnim “prawdziwym papieżem”, bezkompromisowym, świętym, odważnym, zaś Karol Wojtyła został wybrany na stolec apostolski tylko dlatego, że był spolegliwy i tak naiwny, nieledwie głupi, iż można nim było bez większych problemów manipulować. Dla mnie osobiście, (mimo, że jestem krytycznie nastawiona do KK a i do JPII mam zdrowe podejście) jest to teza co najmniej drażliwa.
Na koniec zacytuję męża, który z lekkim rozbawieniem stwierdził: “dziw, że jeszcze OPUS DEI tu nie wsadził (autor)” – i zaraz sam sobie odpowiedział – no tak o tym w gazetach nie pisali…..,
Amen.