Maja Lidia Kossakowska – Pamięć Umarłych (Upiór Południa tom 2)

upior-poludnia-pamiec-umarlych

Dziki Zachód. Niewielkie miasteczko gdzieś przy granicy jednego ze stanów. Środek lata. Palące słońce. Upał i kurz. Poszukiwany rewolwerowiec jakimś cudem trafia do spokojnego saloonu, a zmęczony stróż prawa i jego pomocnicy są zmuszeni wsadzić go do aresztu. Mimo że podczas akcji sami już brali wymiar na własne trumny jakoś im się udało zamknąć poszukiwanego. Szeryf co prawda niepokoi się, że poszło im wyjątkowo łatwo, ale ma inne problemy na głowie niż przestępca, w dodatku taki, który już siedzi w celi… Mimo że akcja dzieje się na Dzikim Zachodzie nie należy spodziewać się westernu z konnymi pościgami i pojedynkami w samo południe. Zachód Kossakowskiej przypomina bardziej ten znany z Wywiadu z wampirem – duszne wieczory wypełnione zapachem kwiatów, odgłosami ciem obijających się o klosz lampy i przemyśleniami bohaterów.
Krótkie stylizowane dialogi i opisy upału nie pozwalają zapomnieć gdzie i kiedy jesteśmy, jednak nie ma to specjalnie znaczenia ponieważ Pamięć umarłych opowiada o czymś bardzo uniwersalnym – o zemście. Cała reszta to tylko dopracowana sceneria.
Książka jest mniejsza niż standardowe wydania Fabryki – zarówno pod względem objętości jaki i formatu, co jest średnio udanym posunięciem, tym bardziej że wnętrze przypomina raczej przydługie opowiadanie niż powieść. Brak wątków pobocznych, nieprzewidzianych zwrotów akcji i skoncentrowanie na motywach upału i zemsty zaczyna być po pewnym czasie dość nużące. Lepszym pomysłem byłoby wydanie „Tetralogii pogodowej” w dwóch grubszych tomach, cenowo wyszłoby podobnie, ale moim zdaniem czytałoby się lepiej wiedząc, że za jednym tekstem będzie następny.
Całość ratuje (albo pogrąża – zależy, z której strony spojrzeć) język. Opisy, stanowiące większość książki, są pełne poetyckich porównań, zwrotów i środków stylistycznych. Całe akapity sprawiają wrażenie… poezji pisanej prozą. Jeśli ktoś lubi takie rzeczy to powinien być Pamięcią umarłych zachwycony. Ja poezji nie znoszę i chociaż strona językowa nie doprowadzała mnie do zgrzytania zębami, to jest świętym przykładem przerostu formy nad treścią. Prosta historia zemsty zapakowana w bardzo ładny, pełen wzorów papier. I przewiązana wstążeczką. Problem w tym, że jak pozbędziemy się opakowania w środku jest tylko powietrze. Gorące co prawda, ale nic poza tym. Po Kossakowskiej spodziewałam się czegoś zdecydowanie lepszego.
Przeciętne.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *