Nie jest łatwo ani czytać ani pisać o polityce. Zwłaszcza o takiej, której reperkusje odczuwamy do dziś, której nie da się w żaden sposób zapomnieć. Nie ukrywam, że po przeczytaniu Półksiężyca i swastyki zastanawiałam się czy w ogóle recenzować tę książkę, czy po prostu cicho usunąć okładkę ze strony i na tym poprzestać. Mogłoby się wydawać, że ideologia nazistowska wyklucza możliwość współpracy pomiędzy III Rzeszą a państwami arabskimi. Nie pierwszy raz jednak okazało się, że ideologia sobie, a interesy polityczne sobie. Dla Hitlera znacznie ważniejsze okazało się okrążanie Rosji niż współpraca z “brudnymi arabami” a dla państw świata arabskiego szansa zniszczenia tworzącego się państwa Izrael ( i w domyśle całej nacji) była wystarczającą przesłanką, aby się w taką współpracę zaangażować.
Temat niewątpliwie jest ciekawy i rzadko podejmowany, być może dlatego, że zatrącanie o taką tematykę od zawsze musiało przypominać zabawy z zapałką na beczce prochu. I z tego powodu książka warta jest przeczytania. Interesujące są też początki emigracji żydów na tereny zamieszkałej przez arabów Palestyny. Jakkolwiek przedstawione mocno tendencyjnie i jednostronnie – pozwalają bliżej przyjrzeć się fenomenowi pojawiania się państwa “znikąd” . Sposób ujęcia tematu pozwala również zajrzeć “za kurtynę” pewnego sposobu myślenia i mentalności i po części zrozumieć niektóre zachowania żydowskiej społeczności na całym świecie.
Tym co przeszkadza w lekturze jest wspomniana już stronniczość w przedstawianiu faktów, momentami skutkująca niespójnością całości. Natomiast tym co najbardziej mi przeszkadzało były przypisy tłumacza, brane chyba żywcem z Wikipedii.
Interesujące, choć może denerwować i nużyć.