(3,5 / 5) Kiedy słyszymy – kraj Basków jak niechciane echo włącza się nam słowo ETA. Nielicznym może jeszcze skojarzyć się Guernica. Oba słowa straszne, oba ociekające krwią. I to tyle. Dlatego z chęcią sięgnęłam po książkę Katarzyny Migros. Z nadzieją, że gdy dowiem się trochę więcej o Kraju Basków zrozumiem nieco lepiej, skąd wyrosły krwawe szwadrony . Autorka jest w kraju Basków zakochana. Posługuje się językiem baskijskim, więc została niemal uznana za swoją, a to niełatwa sztuka w tym regionie gdzie nacjonalizm wciąż kwitnie i zatruwa kontakty, nawet w obrębie rodzin. Brzmi znajomo, prawda? Muszę przyznać, że niejeden raz w trakcie lektury miałam nieprzyjemne wrażenie, że skądś to znam. Guro to opowieść o krainie podzielonej, geograficznie, bo część Baskonii jest we Francji, rozdartej wewnętrznymi sporami o baskijskość, przygniecionej przez Hiszpanie, rozpaczliwie poszukującej swojej tożsamości i równie rozpaczliwie próbującej ją ocalić. Historia opowiadana przez autorkę odkrywa brzydkie oblicze polityki, nacjonalizmu i ukrytych w ich cieniu szemranych interesów. To historia okaleczonych rodzin, którym ukradziono tuż po porodzie dzieci. To niejednoznaczna, czasem wręcz paskudna rola kościoła katolickiego w tym procederze. Opowieść o czasach frankistowskich kiedy wszystko było grzechem. To historia rodzin których członkowie zginęli z rąk ETA i historia rodzin, których członkowie odsiadują gdzieś w hiszpańskich więzieniach karę za terroryzm. Katarzyna Migros nie skupia się tylko na historii tego regionu. Dzień dzisiejszy jest również obecny w Guro. Niedawne wydarzenia w Katalonii były żywo komentowane i przeżywane w Kraju Basków, więc znaleźli się chętni rozmówcy próbujący przybliżyć autorce baskijsko – kataloński punkt widzenia na próbę podjętą przez katalońskich separatystów. Przyznaję, że łapałam się za głowę próbując nadążyć za wszystkimi historycznymi uwarunkowaniami. o których trzeba wiedzieć, jeśli chcemy zrozumieć coś z tej skomplikowanej układanki. Na relacje te krwawym cieniem kładzie się zamach ETA w barcelońskim hipermarkecie, a do listy nazw dochodzi jeszcze jedna – Nawarra – serce historycznej Krainy Basków.
Podsumowując – książka nie jest łatwa w odbiorze. Do wszystkich problemów ze zrozumieniem skomplikowanej historii regionu i jeszcze bardziej skomplikowanej historii międzyludzkiej dochodzi jeszcze mnóstwo baskijskich nazw oraz ich porównywanie z hiszpańskim czy równymi regionami Baskijskimi. Rozumiejąc fascynację autorki językiem – irytowałam się jej nadmierną reprezentacją w książce. Jednak pomimo wszelkich niedogodności w lekturze – polecam tę pozycję. Warto się z nią zapoznać, także po to, by się przekonać, że w Europie są jeszcze inne narody, o trudnej, skrwawionej historii. My mamy niepodległość. Baskowie wciąż nie.