(1,5 / 5) Muszę przyznać, że po książce spodziewałam się trochę więcej. Zwłaszcza, że poprzednie spotkanie z książką wydaną przez Wielką literę w tej stylistyce ( Jak się starzeć bez godności) wspominam z przyjemnością. No i autorka też nie jest osobą nieznaną. Bądź co bądź jest to piosenkarka, autorka tekstów, laureatka Paszportów Polityki itd. itp.Jest też, a może przede wszystkim doskonałą obserwatorką. I potrafi mówić/pisać o otaczającej rzeczywistości prosto z mostu, bez obaw o naruszenie tabu, czy też obrazę czyiś uczuć. Co więc poszło nie tak?Jedno, maksymalnie dwustronicowe notki przypominają bardziej bloga, czy raczej brudnopis do tego bloga, jakieś zaczątki czegoś poważniejszego. Co chwila łapałam się na tym, że obracałam kartkę oczekując kontynuacji, jakiejś puenty, zgrabnego zakończenia. Ale niczego takiego nie było i zostawałam z niczym. A raczej ze świadomością, że czegoś tu jednak zabrakło. Denerwująca była też niejednorodność: Sarkazm mieszał się z przemową motywacyjną, tekstem rodem z kozetki psychoterapeuty, a te z celnym wręcz brutalnym komentarzem do babskiej rzeczywistości. W efekcie autorce wyszedł krzyczący tysiącem namolnych głosików chaos. Już po przeczytaniu kilku notek byłam zmęczona lekturą i zastanawiałam się czemu jeszcze w to brnę, zamiast odłożyć książkę na stosik do oddania. Cóż, po prostu ciągle miałam nadzieję na coś więcej. Na więcej humoru, więcej dystansu, więcej głębi. Czy się doczekałam? Popatrzcie na ocenę….