(3 / 5)
Jest to zdecydowanie kolejna książka z cyklu: „Nie wiem skąd to mam, ale jak już mam to przeczytam”. Przyznaję, że spodziewałam się popularnonaukowego opracowania tematu i zestawu ciekawostek. A okazało się, że dostałam napisaną śmiertelnie poważnie naukową monografię.
Monografię o brodzie na ponad 500 stron. Ojj…
Trzeba przyznać, że sporo fragmentów wywoływało napady ziewania, ale nie do końca była to wina autora. Wręcz przeciwnie – mam wrażenie, że zgłębiając się w temat (chwilami aż za bardzo, jak na mój gust) opisał go na tyle ciekawie i przystępnie jak się dało. Jednak analiza sytuacji politycznej wewnątrz np. Stanów Zjednoczonych w wybranych okresach historii interesuje mnie… średnio, mówiąc delikatnie. A co ma wspólnego broda z polityką – okazuje się, że całkiem sporo. Z religią zresztą też. Dzięki temu można się z książki dowiedzieć jaka była symbolika tonsury oraz kto wprowadził modę na brak zarostu i dlaczego. I czemu przez wieki broda była symbolem cnót (lub ich braku, w zależności od okresu). Kiedy bokobrody były mile widziane a kiedy nie. I jak po rodzaju zarostu można było rozróżnić subkultury. I takie spojrzenie na historię i to, jak jej zmiany działały na, wydawałoby się, tak przyziemną i indywidualną kwestię jak zarost sprawia, że warto było się przez te 500 stron przebijać.
Lektura, co prawda, nie tylko dla brodaczy, ale polecam tylko mocno zainteresowanym tematem.