(0,5 / 5) Przedstawiam kolejną książkę z całkiem bogatego zbiorku “ale o co chodzi”?! Czyli poronionych płodów pseudoliterackich, o których tak bardzo nie wiadomo co powiedzieć, że aż się ich nie chce recenzować, a tym bardziej szkoda czynić to w sposób dowcipny. Jedynie szacunek dla Was drodzy Goście tego bloga, i chęć oszczędzenia Wam cierpień związanych z lekturą, że o zakupie tego “dzieua” nie wspomnę skłoniła mnie do popełnienia tego wpisu.Tajemnicze historie nie są ani tajemnicze, ani odkrywcze, ani nawet nieznane. Każdy kto posiada dostęp do płatnej telewizji, a w nim do kanałów Discovery lub National Geographic spotkał się z rzeczonymi “tajemnicami” choć raz. 28 … No właśnie…. Nie potrafiłam dopasować do tego żadnego określenia. Ani to reportaż, ani raport. Ani w zasadzie dokument. Opowiastka? Tak, chyba właśnie opowiastka pasuje najbardziej. Tak więc w 28 opowiastkach, będących w kilku przypadkach wręcz streszczeniem odcinków wyemitowanych przez wspomniane kanały telewizyjne dowiadujemy się … wróć. Nie można dowiadywać się czegoś co jest powszechnie znane. Jednym słowem tajemnicze historie to zbiór 28 nudnych miałkich pogwarek o niczym. A wielkie puszczanie oka do czytelnika to nieco za mało na książkę. Słowem przerost formy nad treścią.
Co gorsza, kiedy autor zaczyna pisać o polskich “tajemnicach” z jego stylem zaczyna się dziać coś dziwnego. Miałam chwilami wrażenie, że dobry tatuś dał się popisać dziecku i dzięki temu powstały wykwity mowy polskiej w stylu: “(…) Mickiewicz już zanim umarł miał w tej sprawie wyrobione zdanie, co przedstawił w przytoczonym wyżej liście do Towiańskiej”, lub maniera upychania wszędzie dat niczym w szkolnym wypracowaniu : “(…) Pani Gromadzińska zapisała się już w historii przeprowadzeniem wywiadu z innym zmarłym wieszczem Juliuszem Słowackim, który żył w latach 1809-1849”. No litości…..
Jak mawiała moja Babcia: szkoda czasu i resztek jedzenia.