Cassiel jest dżinem ognia i powietrza; bezcielesną istotą, której potęga dorównuje tylko jej arogancji. Jenak odmówiła wykonania rozkazu i za karę wylądowała na ziemi w ciele śmiertelnika. Nie dość, że została jedną z tych, którymi najbardziej pogardzała, nie dość, że ma wyjątkowo rzucający się w oczy wygląd – wysoka, chuda jak szkielet z białymi włosami i fioletowymi oczami, to jeszcze nie jest w stanie przeżyć na ludzkim jedzeniu i potrzebuje mocy. A tą może czerpać tylko od Strażników Pogody. Szybko okazuje się, że przy dzieleniu się mocą z Cas kobiety wyją z bólu, a panowie… wręcz przeciwnie, więc szybko znajduje się taki, który chętnie zostanie jej stałą stołówką.
O bogowie, co to jest za gniot. Sam pomysł z dżinem był fajny – przyznaje, ale cała reszta… Koszmarna bohaterka, której po zmianie formy zmienił się też charakter – tak z automatu. Oczywiście dzięki swojej zajebistości nie miała prawie żadnych problemów, żeby dostosować się do nowego życia, o którym przedtem nie miała żadnego pojęcia, bo ludzie jej nie interesowali. Intryga przewidywana do bólu, romans płytki jak kałuża, a wszystko to okraszone stylem, który jest trudny do zniesienia i nieodparcie kojarzy się ze szkolnym wypracowaniem z gimnazjum. Nie jednego gniota zdarzyło mi się czytać i przy niektórych nawet niezłe się bawiłam (przynajmniej było się z czego pośmiać). Ale Wyklęta jest tak zła, że nawet pośmiać się nie ma z czego.
Na podpałkę, bo wstyd do biblioteki oddawać.
Gniot taki, że skali brakuje.
______________________________________________________________________________by Atisza
Moja koleżanka ma obyczaj kolekcjonować książki od których mnie robi się niedobrze. Nie dlatego bynajmniej, że rzeczone publikacje epatują czymś paskudnym czy niesmacznym. Nie, nic z “tych” rzeczy. To po prostu książki nudne, sztampowe, z gatunku tych jakie popełnia niemal każda osoba w okresie dojrzewania. Dzisiejsze czasy dają jednak wszystkim “tfurcom” możliwość błyśnięcia swoim zapoznanym talentem przez szerszą publicznością. Jak pokazuje historia autorki “Grey’a” wystarczy wrzucić swoją twórczość do sieci, cieszyć się kolejnymi lajkami a prędzej czy później zjawi się i wydawca.
Mam nieodparte wrażenie, że sporo z nazwijmy to literatury, która poniewiera się na półkach tanich księgarń powstało właśnie jako takie wczesne fanfiki i zostało zdybane w sieci.
Nie wiem czy należy do nich Wyklęta, ale wiem za to, że jest to suchar którego strawić nijak nie mogłam. Sztampa, kalki z co gorszych romansideł, nieudolność językowa i nieudolność obrazowaniania, rozlatująca się fabuła. I do wszystkiego logika która zwiała na żyrandol i błaga o zmiłowanie.
Ojej.
Do kosza.
Natychmiast.
A jeśli chcecie wiedzieć po co kupuje to moja koleżanka to odpowiedź jest banalnie prosta. Ona uwielbia się z takich ał- torów nabijać…..